środa, 12 czerwca 2013


Jedwabny Szlak biegnący przez serce Azji od pewnego czasu rozpala moją wyobraźnię. Chciałabym przemierzyć choć część starożytnego traktu, oczami wyobraźni zobaczyć ciągnące karawany i choć na chwilę przywołać do życia przeszłość. To byłaby niezwykła podróż, jakże inna od turystycznego wypadu nastawionego na zaliczanie kolejnych zabytków na trasie, co uświadomił mi Colin Thubron, brytyjski pisarz podróżniczy, porównując przemierzanie Jedwabnego Szlaku - fałszywych granic i wielu rozwidlających się dróg - do pogoni za duchem. Jego podróż to bowiem coś więcej niż bicie kilometrów (a tych na trasie pisarza uzbierało się aż 11000!) i wykreślanie kolejnych państw z listy krajów, przez które przebiegał niegdyś trakt handlowy.

Colin Thubron wkroczył na Jedwabny Szlak w dawnej stolicy Chin Xi'an i przemierzał kolejno byłe republiki radzieckie, Afganistan oraz Iran by swoją wędrówkę zakończyć w tureckiej Antiochii. Drogę pokonywał środkami transportu zbiorowego, autostopem, na wielbłądzie, a nawet wozem ciągniętym przez osła. Nie dbał o swoją wygodę, najważniejsze były bowiem przeżycia i rozmowa z ludźmi napotkanymi na swojej drodze, z którymi nie bał się poruszać kontrowersyjnych tematów takich jak religia czy polityka. 

Thubron podczas spotkania z czytelnikami w Krakowie
(16.05.2012)        

©poczytajka
Thubron dał się poznać jako wnikliwy obserwator, uważny słuchacz i cenny rozmówca. W swojej ciekawości, a wręcz dociekliwości, potrafił przekraczać granicę strachu, jak było np. w przypadku wspinaczki do jaskini położonej kilka metrów nad ziemią. Nie była to jednak jedyna sytuacja, w której czuł obawę. Podczas podróży zdarzały się nieprzyjemne sytuacje, ale zawsze udawało mu się wybrnąć z nich obronna ręką, czasami wręcz brawurowo. Thubron wychodził bowiem z dość zuchwałego założenia, że jako cudzoziemiec jest chroniony. Nie wahał się więc naginać prawa i ryzykować - w Iranie wszedł do meczetu Goharshad zamkniętego dla innowierców, a w pociągu do Samarkandy nie bał sprzeciwić się służbom mundurowym i odmówić wręczenia oczekiwanej łapówki.

Swoją relację z niezwykłej wędrówki szlakiem starożytnych kupców brytyjski podróżnik przelał na papier w dość niespodziewanej dla mnie formie. W Cieniu Jedwabnego Szlaku nie ma śladu suchego, reportażowego stylu, niemal każde zdanie jest dopracowane i nacechowane poetyką. Wprawdzie taka forma w połączeniu z dość dużą ilością kontekstów historycznych chwilami utrudniała mi sprawny odbiór czytanych treści, jednak poetyckiego stylu autora zdecydowanie nie zaliczam do wad książki. Wiem, że do Cienia Jedwabnego Szlaku jeszcze niejednokrotnie wrócę.

Czarne 2013
Seria: Orient Express
Tytuł oryginału: Shadow of the Silk Road
Przekład: Paweł Lipszyc

2 komentarze:

  1. Dzień dobry!
    Recenzję przeczytałam i już już czułam, że może ta książka przekona mnie do kultury wschodu i tamtejszych okolic (jakoś tak nie mogę się przełamać jeżeli chodzi o stereotypy związane z tamtymi okolicami) a tu nagle na koniec piszesz, że styl jest poetycki. Ech ci poeci. Książkę zapamiętuję ale odkładam na później, mam nadzieję, że takie które nastąpi.
    Jednak mimo wszystko, też mi się marzy taka podróż, byleby iść przed siebie, historii zabytków i tak nie spamiętam, ale nie mam takiej odwagi jak autor i tego Thubronowi zazdroszczę.

    PS. Przypomniało mi się coś z naszych wspólnych krakowskich targów. Kiedy powiedziałaś ile masz lat i że masz już męża wszyscy byli w szoku bo tak młodo wyglądałaś :) I dalej się nie starzejesz! Ech Ty! :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piszesz o własnym braku odwagi ruszenia w drogę - myślę, że nie można porównywać się do Thubrona. On, będąc pisarzem, nie ma dylematów związanych z pozostawieniem pracy i zaczynaniem po powrocie wszystkiego od zera. Dziennikarz podróżując niejako jest w pracy: obserwuje, notuje, zbiera materiał. A my? Żeby ruszyć przed siebie musimy rzucać pracę, a po powrocie czeka nas błogie lenistwo... w postać bezrobocia. Przynajmniej ja to tak widzę.
    Jeśli chodzi o Twój dopisek - miło mi słyszeć takie słowa :)

    OdpowiedzUsuń