Religia – każdy z nas w swoim życiu miał z nią bezpośredni kontakt. Wszyscy ludzie w coś wierzą – czy to w boga (chrześcijańskiego,
islamskiego, żydowskiego, pogańskiego czy jeszcze innego), w pieniądz, we
władzę, Kościół, siły natury, przeznaczenie czy jeszcze w jakiś inny twór
człowieczy lub ponadludzki. W Czechach wierzy się głównie w to, że Boga nie ma.
I na takim gruncie, ateistycznym, może właśnie najlepszym dla księdza i
religii, pojawił się Tomáš Halík – kapłan zadziwiający i prawiący niebywałe - sprzeczne
z powszechnym mniemaniem wiernych - rzeczy. Książka jest zbiorem trzynastu
esejów/felietonów poświęconych sprawom wiary, nadziei i miłości, oczywiście w
ujęciu Nauki Kościoła i przepuszczonych przez maszynkę własnych obserwacji i
doświadczeń Czecha.
Wygląda na to, że sprawy, o których pisze Halík, dotykają kwestii
uniwersalnych i są transgraniczne. Wiele z sytuacji, które opisuje mają miejsce
nie tylko w Czechach, ale także i w Polsce (i, jestem przekonany, również w innych krajach świata) – ludzie klepiący w kościołach
modlitwy bez refleksji nad nimi, różańce odmawiane na akord a nie na jakość,
niedzielne msze, w których uczestniczy się właściwie tylko z przyzwyczajenia, z
tradycji, a nie z potrzeby ducha – to samo można by powiedzieć o wielu polskich
katolikach. Tak samo jak księdza, mnie również denerwują wszystkie hurraoptymistyczne
zjazdy młodzieży, aby wspólnie, w kilkunasto- lub kilkusettysięcznych tłumach
przeżywać obecność Chrystusa – mnie to nie kręci, nie potrafię zrozumieć, jak
ci ludzie mogą się skupić na mszy, na tym co jest przekazywane przez pasterza
wiernym; zawsze uważałem, że do modlitwy potrzeba ciszy, spokoju, a nie
harmidru i sztucznego zagrzewania pielgrzymów przez księży do chóralnego
wznoszenia okrzyków czy nieskoordynowanego śpiewu wielu grup naraz. Halík dotyka również
fundamentalnych dla wiary kwestii: jaki jest Bóg, co się dzieje z nami po
śmierci, dlaczego wątpiący są równie potrzebni Kościołowi jak wierzący i
niewierzący. Rzuca śmiałą tezę, że nawet w tych, którzy rozstali się z Bogiem,
gdzieś głęboko pozostała jakaś iskierka wiary i wielu z tych ludzi ukrywa ją właściwie przed samym sobą.
Czechów uwielbiam głównie za komedie, które kręcili pod
koniec lat 90., w piwie specjalnie nie smakuję, a religią interesuję się na
tyle na ile mnie samego dotyka. Halík zdecydowanie dobrze zna się
na ostatnim zagadnieniu, a trudne kwestie związane z wiarą stara się tłumaczyć stosunkowo
prostym językiem – nie zawsze udało mi się go zrozumieć, podążyć jego ścieżką
myślenia, ale chwała mu, że podjął się w ogóle tego trudu. Dla wielu katolików,
szczególnie tych podążających ślepo i bezrozumnie za kościołem, książka i jej
autor mogą stać się wrogami numer jeden. Za miernik wartościowości pozycji
niech posłuży fakt, że uwielbiają księdza również zagorzali ateiści, nawet ci z
78-letnim stażem. Polecam dla chcących zgłębiać swoją wiarę, dla zagubionych,
ciekawych i wytrwałych.
Agora 2013
Agora 2013
0 komentarze:
Prześlij komentarz