Pilipiuk, idąc za falą dzisiejszej mody zapoczątkowanej przez znaną wszystkim Stephanie Meyer, pracuje właśnie nad zbiorem opowiadań Wampir z m3. Jak jednak zapowiada, książka ta dla każdej fanki "Zmierzchu" będzie jak twardy kołek w serce. Z sobie właściwym poczuciem humoru autor oświadczył, że utwór ten powstaje dla hecy. Biorąc pod uwagę to wyznanie oraz zwyczajowy końcowy efekt pracy Pilipiuka, wydawałoby się, że pisanie przychodzi mu bardzo łatwo. Jak szczerze jednak przyznał, nie lubi pisać: Lubię sobie wymyślić i lubię jak jest gotowe. To, co jest pomiędzy, a więc samo pisanie jest ciężką pracą (30 stron to 3 dni roboty), podobną do pracy rolnika. Pilipiuk porównał swoje pisarstwo do trójpolówki. Pisze w różnych konwencjach, żeby uniknąć monotonii, z kolei podczas pracy nad daną książką, jeśli któraś ze scen zablokuje go, brnie dalej, by potem powrócić do problematycznego miejsca.
Pilipiuk część inspiracji czerpie z życia. Sama postać Jakuba Wędrowycza ulepiona została z kilku autentycznych postaci, jakimi byli znajomi dziadka pisarza: Posklecałem, tchnąłem życie, niech mi teraz kredyt spłaca. Bimbrownik, jak pół żartem, pół serio wyznał autor, ma być haczykiem na czytelników: kiedy cykl o Wędrowyczu się skończy, niejeden fan Wędrowycza będzie chciał "sprawdzić" inne książki Pilipiuka... i zostanie na dłużej.
Spotkanie przebiegło w bardzo przyjemnej atmosferze. Pilipiuk opowiada bardzo ciekawie i z dużą dozą poczucia humoru, także na własny temat. Dla wielu czytelników była to okazja nie tylko do zobaczenia swojego ulubionego pisarza na żywo, ale i zdobycia jego autografu oraz wygrania unikatowej koszulki z podobizną Wędrowycza.
Mogę tylko ubolewać, że o tym spotkaniu nie wiedziałam. A może to i dobrze, bo i tak nie mogłam na nim być...
OdpowiedzUsuń