wtorek, 11 stycznia 2011

Stali czytelnicy Poczytajki zapewne zauważyli, że chętnie sięgam po literaturę dla dzieci i młodzieży. Nie zawsze byłam jej ciekawa. Dopiero studia uświadomiły mi, jakie mam braki w tej dziedzinie; nie znam klasyki, a może po prostu nie pamiętam? Teraz chętnie nadrabiam "stracony czas" i raz na jakiś czas czytam coś z literatury dla młodszych czytelników, zwłaszcza że cieszy ona nie tylko ducha, ale i oko! Tak też jest właśnie w przypadku lektury O czym szumią wierzby.

Bohaterami tej uroczej opowieści są cztery zwierzątka: Kret, Szczur, Borsuk oraz Ropuch. Kret jest osobnikiem ciekawym świata, energicznym, jego przyjaciel Szczur to z kolei ucieleśnienie mądrości. Borsuk to typ dojrzałego (a nawet starszego) pana, dystyngowanego i opiekuńczego niczym tata. Spiritus movens całej powieści stanowi jednak Ropuch - będący zawsze w dobrym humorze, ale zarozumiały i kapryśny - co rusz ma nową pasję, pochłaniającą jego majątek, nerwy przyjaciół... oraz wolność. Ropuch z takim zapałem oddaje się przyjemnościom, że nie zważając na możliwe konsekwencje dokonuje kradzieży i trafia do więzienia na, bagatelka!, 20 lat. Ale to dopiero początek jego przygód...

O czym szumią wierzby to wspaniała opowieść o sile przyjaźni. Bohaterowie często dają świadectwo trwania przy najbliższej osobie mimo jego słabości. Kret czuwa nad Szczurem, gdy ten pod wpływem obcego przybysza chce wyruszyć w świat, a wszyscy trzej przyjaciele murem stają za Ropuchem, mimo iż ten popełnił przestępstwo. Przyznam, że ze względu na komizm najbardziej podobał mi się wątek powiązany właśnie z jego osobą. Pozostała część opowieści płynęła niespiesznie i nastrojowo niczym szum tytułowych wierzb.

Wydanie ilustrowane przez Kingę Paździurkiewicz bardzo przypadło mi do gustu. Proste, czarno-białe ilustracje stylizowane są na klasyczne rysunki Ernesta H. Sheparda z oryginalnego wydania. Jedyną wadą publikacji jest używanie przez tłumaczkę niezrozumiałych wyrazów i brak przypisów do tychże. Nie znałam określeń takich jak wrzeciądza, kordegarda czy sztufada i zastanawiam się, jak ma je zrozumieć młodszy czytelnik, bo przecież w pierwszej kolejności do niego adresowana jest ta lektura. 

Nie bez przyczyny książka znalazła się w kanonie klasyki. Jest uniwersalna i ponadczasowa i mimo, iż po raz pierwszy opublikowana została ponad 100 lat temu nadal cieszy i wzrusza.  

Skrzat 2010
Tytuł oryginału: Wind in the Willows
Tłumaczenie: Maria Godlewska
Ilustracje: Kinga Paździurkiewicz

3 komentarze:

  1. nigdy nie zapomnę emocji jakie wywołało to, że tą książkę jako mała dziewczynką dostałam na prezent... i mam ją do dziś, stoi na półce w domu rodziców, kiedyś podaruję ją komuś jako mama lub ciocia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. ha! mam ją i nawet synkowi czytałam z dbałością, żeby kartki się nie poniszczyły :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Świetna i piękna książką, na która mój łobuz ma jeszcze czas, a szkoda bo bym sobie poczytał:D

    OdpowiedzUsuń