Tytuł książki właściwie nie oddaje jej treści - autor podszedł do zagadnienia Al-Kaidy bardzo, bardzo szeroko. Obcując z tą lekturą miałem przez jej większą część wrażenie, że czytam pracę doktorską. Ale na szczęście jest to rozprawa pisana w stylu zachodnim, w miarę prostym językiem, a nie nadętym i zatłoczonym terminami wziętymi prosto ze słownika i wymagającym co chwila zaglądania doń (niestety, wiele polskich książek naukowych jest tak pisanych, że ktoś, kto nie jest w temacie, a chciałby np. dla własnej przyjemności dowiedzieć się więcej, powiedzmy na temat anarchii czy filozofii Kanta, to nic z nich nie zrozumie, bo są pisane językiem hermetycznym, naukowym, tylko dla wybranego wąskiego grona specjalistów) - jedyne "trudne" słowo na jakie się natknąłem, to "proliferacja", które ze względu na moje studia nie sprawiło mi problemów.
Sięgając po książkę spodziewałem się, że większa część zostanie poświęcona zamachowi na WTC, co niejako sugeruje jej okładka. Jakie było moje pozytywne zdziwienie, gdy po zakończeniu lektury okazało się, że można na 250 stronach pisać o Al-Kaidzie omijając szerokim łukiem wydarzenia z 11.09.2001. Poniekąd także dlatego, że głównym celem jest ukazanie nuklearnego zagrożenia czyhającego na Stany Zjednoczone i kraje je popierające w walce z terroryzmem i uciskające (mordujące) muzułmanów. Williams ukazuje od podstaw jak Osama bin Laden wchodził w posiadanie różnego rodzaju broń masowej zagłady - pokazuje proces pozyskiwania środków na jej zakup (od uprawy maku, przez produkcję poszukiwanej heroiny nr 4 po sprzedaż jej gangom w Europie i Ameryce - jest także wykorzystywana jako środek płatniczy w handlu z mafią czeczeńską czy albańską), sposoby jej przerzutu w granice USA, ale również odsłania sposoby Al-Kaidy na rozbudowywanie swojej sieci w Ameryce Południowej (na pograniczu Paragwaju, Brazylii i Argentyny) oraz jak jej członkowie zdobywają posady w amerykańskiej administracji.
Z kart książki bije przerażająca beztroska, niedopatrzenie czy zwykła ignorancja amerykańskich federalnych organów powołanych do walki z przestępczością - bo jak nazwać sytuację, gdy na dziurawej granicy amerykańsko-meksykańskiej są zatrzymywani nielegalnie przekraczający ją muzułmanie widniejący na listach ludzi podejrzanych o terroryzm, a w kilka dni później członkowie patrolu, który ich zatrzymał dostają od FBI polecenie uwolnienia ich?
Czytając kilka recenzji na temat tej publikacji, spotkałem się z zarzutami, że jest ona tendencyjna, dzieli świat na nas-dobrych i ich-złych. Sam nie odniosłem wrażenia, żeby autor wypowiadał się jasno w ten sposób. Częściej miałem wrażenie, że stara się ocucić cywilizację zachodnią, a zwłaszcza kraje ze zróżnicowanym ideologicznie, religijnie, rasowo społeczeństwem, że taka otwartość może nieść ze sobą niebezpieczne konsekwencje. Ale również stara się uświadomić, że Al-Kaida, mimo wielu niepowodzeń na początku istnienia, nie poddaje się i dosłownie po trupach, z poświęceniem życia dąży do zabicia czterech milionów Amerykanów w ramach zadośćuczynienia za śmierć swoich braci w wierze.
Zysk i S-ka 2007
Tytuł oryginału: The Al Qaeda Connection: International Terrorism, Organized Crime, and the Coming Apocalypse
Tłumaczenie: Piotr Kuś
Zysk i S-ka 2007
Tytuł oryginału: The Al Qaeda Connection: International Terrorism, Organized Crime, and the Coming Apocalypse
Tłumaczenie: Piotr Kuś
Ja zdecydowanie nie zaliczam tej książki do tych, o których przeczytaniu marzę :-)
OdpowiedzUsuń