Czym można tłumaczyć sukcesy człowieka? Według znawców tematu i psychologów bardzo ważny jest okres między trzynastym a siedemnastym rokiem życia. Zwrócenie uwagi na wartości, dostęp do muzeów, książek, zaszczepienie jakiejś pasji. Wiąże się to z pewną zasobnością domu, ponieważ poznawanie świata i rozwijanie zdolności kosztuje. I z pracą, która od najmłodszych lat pozwala zdobyć doświadczenie, z wyborem szkoły, studiów. Krótko mówiąc: muszą towarzyszyć człowiekowi sprzyjające okoliczności.* W przypadku Zofii Nasierowskiej zadziałały wszystkie powyższe czynniki. Królowa portretu polskich gwiazd była córką fotografa, dzięki czemu od najmłodszych lat obcowała z tą sztuką, szybko zdobywając wiedzę i umiejętności. Nie bez znaczenia był też status majątkowy jej rodziny - Nasierowska miała do dyspozycji sprzęt fotograficzny, a uczęszczanie do Państwowej Wyższej Szkoły Teatralnej i Filmowej w Łodzi nie obciążało rodzinnego budżetu. Dziewczyna miała więc warunki, by rozwijać swoją pasję, ba! jej ojciec denerwował się, gdy Zofia "traciła" czas na naukę kobiecych zajęć czy pomoc w domu. W efekcie Nasierowska już w wieku trzynastu lat potrafiła zastąpić ojca w pracy, co przez klientów bywało odbierane jako żart... póki nie obejrzeli swoich zdjęć. Również w Związku Polskich Artystów Fotografików jej młody wiek odebrano z niemałym zdziwieniem. W poczet członków Zofię przyjęto na podstawie jej prac, a gdy zobaczono ją samą, usłyszała: "Ależ to dziecko!".
Barbara Brylska w obiektywie Nasierowskiej źródło: gazetawroclawska.pl |
Biografia Nasierowsksiej jest stonowana (nomen omen: Zofie to osoby spokojne, rozsądne i subtelne) - czytelnik nie znajdzie w niej pikantnych szczegółów z życia artystki czy fotografowanych gwiazd, choć do portrecistki kierowała je nie tylko chęć uzyskania swojej podobizny, ale także chandra czy potrzeba dowartościowania. Bo z tego właśnie Nasierowska słynęła - miała dar wydobywania z kobiet urody i podkreślania jej atutów, w efekcie czego klientki były zachwycone efektami. Rzeczywiście, oglądając zdjęcia jej autorstwa, trudno odmówić im piękna. A tych jest naprawdę sporo! Jak sugeruje tytuł publikacji, biografia została uzupełniona bogatym materiałem zdjęciowym - portretami studyjnymi, przedrukami reportaży z ówczesnej prasy, okładkami czasopism, zdjęciami z archiwum rodzinnego Zofii Nasierowskiej - który idealnie współgra z rodzajem papieru, na jakim wydano książkę.
Mimo, iż w ogólnym odczuciu książkę oceniam wysoko, dwa ostatnie rozdziały znacznie ostudziły mój entuzjazm. Zofia Nasierowska po trzydziestu pięciu latach pracy zawodowej ze względu na chorobę oczu zrezygnowała z fotografii i z mężem osiadła na Mazurach. Opis rozbudowy posiadłości i przedruk wpisów z księgi gości gospodarzy był dla mnie zbyt obszerny i nazbyt idealistyczny, a czarę goryczy (słodyczy?) przelały wpisy z pamiętnika Zofii adresowanego do wnuka, w którym stale przypominała o tym, iż wszystko robi dla niego, zwłaszcza rozbudowując rezydencję. Ten rozdział mnie po prostu zmęczył, a sama Nasierowska wydała mi się osobą, której daleko do skromności. Z kolei istnienie ostatniego rozdziału było dla mnie nieuzasadnione - Turowska przywołuje przodków Zofii (dlaczego na końcu?), mimo iż o jej rodzinie pisała już na początku książki. Mimo niefortunnego zakończenia Nasierowska. Fotobiografia pozostawiła w mojej pamięci pozytywne wrażenie.
Marginesy 2009
*Turowska Z., Nasierowska. Fotobiografia, Wydawnictwo Marginesy, Piaseczno 2009, s. 37.
0 komentarze:
Prześlij komentarz