© poczytajka |
Kolejnym czynnikiem zubożającym czytelnictwo wydają się być ceny książek. Cena sugerowana przez wydawcę zwykle waha się między kwotami 30-40 zł, podczas gdy nasze zarobki (o ile w ogóle możemy cieszyć się pracą) często pozwalają zaspokoić tylko podstawowe potrzeby. W tej sytuacji ciężko znaleźć złoty środek - obniżając ceny książek obniża się wynagrodzenie autorowi książki, dla którego pisarstwo często jest jedynym źródłem utrzymania, lub wydawcy, który na proces wydawniczy poniósł spore nakłady finansowe i chciałby, żeby koszty zwróciły się i przyniosły zysk. Czytelnicy zżymają się także na wysokie ceny e-booków. Fakt, w tym przypadku nie ma mowy o składowaniu towaru czy dystrybucji, jest jednak podatek VAT w wysokości 23%, którym obłożono... usługę, za którą uważa się książkę elektroniczną. Czemu zatem osoby czytające e-booki nazywamy czytelnikami?
Najbardziej niepokojącym sygnałem są jednak zmiany w nas, czytelnikach - obniżona zdolność koncentracji i nastawienie na "wyłowienie" skondensowanych informacji skutecznie blokuje chęć czytania opasłych tomów czy tekstów mających więcej niż kilka stron. Daje się zauważyć także zjawisko wstydu związanego z czytaniem, które przez niektórych postrzegane jest jako niemodne. Mnie samej zdarzyło się usłyszeć słowa wypowiedziane z politowaniem w głosie: Aaaa, bo Ty lubisz czytać... Owszem, lubię i nie wstydzę się tego, ale nie uważam się przez to za osobę lepszą od nieczytającej rzeszy moich rodaków. Dlaczego o tym piszę? Spotkałam się ze skrajnym przekonaniem, w ramach których osoba mająca kiedyś wejść do rodziny została uznana za element nie pasujący do familijnej układanki, bo na jednym z rodzinnych spotkań ochoczo przyznała, iż książek nie czyta. Hipokryzją jest skreślać kogoś na tej podstawie samemu czytając... tylko prasę w toalecie. Czytanie zmienia człowieka, jego postrzeganie oraz zdolność odczuwania świata, ale każdy powinien mieć prawo do własnej pasji i nie powinno się negatywnie wartościować zamiłowania do jazdy na rowerze czy planszówek. Tego, ile człowiek jest wart, nie da się oszacować na podstawie ilości przeczytanych książek.
Wracając do statystyk - Polska nie jest niechlubnym wyjątkiem. Czytelnictwo spada także w innych krajach i ta tendencja zapewne będzie się pogłębiać. Tylko od nas zależy czy poddamy się negatywnemu trendowi. Wiadome jest jedno: książka nie zniknie. Być może książka papierowa stanie się dobrem luksusowym, cenionym tylko przez koneserów (jak płyty winylowe dzisiaj), ale w powszechnym obiegu będzie nadal funkcjonowała, choć w innej formie**.
Zapraszam do zapoznania się z podlinkowanymi materiałami oraz do dyskusji :)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńMnie również nikt nie pytał :) W ogóle co o Polakach może powiedzieć badanie wykonane na próbie 3000 osób, która nie stanowi nawet 1% naszego społeczeństwa?
UsuńMnie z kolei (a czytam od blisko trzydziestu lat) wkurza przekonanie, że czytać muszą wszyscy, że jeżeli ktoś nie czyta, nie jest wartościowym członkiem społeczeństwa. I to ciągłe utyskiwanie na obniżające się czytelnictwo w Polsce! Tymczasem, nawet nie czytając ani jednej książki w roku, można spokojnie funkcjonować, być dla społeczeństwa pożytecznym w inny niż na płaszczyźnie intelektualnej, sposób. Skąd to przeświadczenie, że czytanie jest dobrodziejstwem, które dotyczyć musi wszystkich (czy zdecydowanej większości ludzi)?! Jeżeli ktoś nie chce czytać czy go to nie interesuje, w porządku: jego wybór. Kto ma czytać, ten czytać będzie i niech awangardę narodu stanowi sobie z radością. Niewykwalifikowani intelektualnie, że tak to ujmę, też znajdą sobie w społeczeństwie własne miejsce, bo i tacy ludzie są społeczeństwu temu potrzebni. A świat się nie zawali od tego, że ileś tam procent Polaków nie czyta. I nie odmieni radykalnie, bo ileś tam procent czyta więcej niż siedem książek rocznie. Wszelkim malkontentom, którym nieczytanie rodaków serce rozdziera, proponuję skrzyknięcie się w zapamiętałą kontrofensywę i postulowanie przesiedlenia nieczytających na Madagaskar: niech narodowi naszemu przykrego świadectwa bezczelnie w świecie nie wystawiają, niech się kotłują w tropikach we własnej nieczytającej masie, z dala od zgorzkniałych serc czytających procentów. Ciekawi mnie tylko, ilu spośród bliskich i znajomych osób czytających, którym to haniebne nieczytanie tak jest niemiłym, wylądowałoby na Madagaskarze, książki trzymaniem w dłoniach nigdy egzystencji swej nie plamiąc?! Bo, że oni również, jako ci nieczytający, są hańbą naszej społeczności, to już z licznych nawoływań i pomstowań wiadomo...
OdpowiedzUsuńO tym właśnie pisałam - człowiek nieczytający może być osobą wartościową i potrzebną społeczeństwu. Przykładem niech będą na przykład osoby angażujące się w rozmaite akcje, wolontariat, pozbawiając się swojego czasu wolnego na rzecz idei czy drugiej osoby - czy mamy takich ludzi skreślić, bo nie pasują do miary jaką przykładamy do drugiego człowieka? Czy gorszy jest człowiek, który woli się realizować na innej płaszczyźnie? Podziwiamy Justynę Kowalczyk, która wiele osiągnęła, ale czy kogoś zastanowiło ile książek przeczytała w ostatnim roku?
UsuńPS. Nie miałabym nic przeciwko temu, żebym sama została przesiedlona na Madagaskar :)