poniedziałek, 1 kwietnia 2013


B. Opowieści z planety prowincja to zbiór reportaży Marcina Kołodziejczyka. Tytuł książki sugeruje teksty obrazujące realia życia mieszkańców Polski B, a więc wschodniej części kraju, w rzeczywistości jednak litera "B" jest tylko symbolem prowincji - małych miasteczek oraz wiosek. Na nich bowiem Kołodziejczyk skupił swoją uwagę, przedstawiając nam swoją wizję "planety prowincja", zamieszkałej przez ludzi zwyczajnych i szarych jak ich otoczenie.

Bohaterami B. Opowieści z planety prowincja są m.in. pracownicy fabryk spotykający się w drodze do i z pracy, niespełnione aktorki marzące o sławie, którą oferuje stolica, a także Tadeusz, który porzuca dom rodzinny, Zygmunt N., który pod pseudonimem Nikola odpowiadał na listy czytelników pisemka pornograficznego oraz Jan Bombke i Wróbel Tadeusz sądzący się o zdechłego kota. W ich losach, choć różnych, da się zauważyć wspólny mianownik - ich życie jest szare, monotonne i bez nadziei na odmianę, przynajmniej na lepsze. Bo czy chłopcy rzucający się pod koła samochodów, by zdobyć rentę, mogą liczyć na poprawę swojego losu? 

Z B. Opowieści z planety prowincja wieje smutkiem. Bohaterowie reportaży borykają się z licznymi problemami, z których większość sprowadza się do braku wystarczających środków do życia. Tam, gdzie problemy, pojawia się alkohol, co nie pomaga w walce z codziennymi troskami, a wręcz jest kolejnym przyczynkiem do odczuwania życiowego niespełnienia. Wśród sportretowanych postaci chyba tylko Maria Meksykanka, zapalona rowerzystka z zaburzeniami pamięci wydaje się być szczęśliwa. 

Choć książka została wydana w ramach serii Strefa Reportażu, podczas lektury nie mogłam oprzeć się wrażeniu, że czytam opowiadania. Teksty tematyką i atmosferą przypominały mi opowiadania Marka Nowakowskiego, który reprezentując nurt małego realizmu również portretował przeciętnych ludzi oraz przedstawicieli marginesu społecznego, których życie nie wzbudzało powszechnego zainteresowania. Może przez to porównanie teksty Kołodziejczyka wydały mi bliższe opowiadaniom niż reportażowi? A może sprawił to sposób obrazowania? Dla mnie szufladkowanie nie jest jednak najważniejsze; czy są to opowiadania, czy reportaże - czyta się je rewelacyjnie!

Wielka Litera 2013
Seria: Strefa Reportażu

2 komentarze:

  1. Dobra książka, przeszła trochę bez echa.
    "repo-wiadania" tak nazwałbym historie Pana Kołodziejczyka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety, wiele dobrych książek przechodzi bez większego echa. Wielkie akcje promocyjne zarezerwowane są dla tytułów typu "Trafny wybór" czy seria o Grey'u, na pomniejsze (czyt. niszowe) tytuły wydawnictwom szkoda środków, wolą je przeznaczyć na tytuły rokujące większą sprzedaż. Perełek trzeba więc szukać samemu :)

      Usuń