Jedna Rosja, największa partia polityczna w Federacji Rosyjskiej, według zapewnień programowych miała zniwelować różnice społeczne i doprowadzić do zjednoczenia wszystkich warstw. Jak zawsze bywa w przypadku wyborczych obietnic, i ta pozostała tylko pięknie brzmiącymi, aczkolwiek pustymi, słowami. Barbara Włodarczyk, korespondentka TVP w Moskwie i autorka reportaży realizowanych w ramach cyklu "Szerokie tory", tytułem Nie ma jednej Rosji polemizuje z nazwą kremlowskiej partii; według niej Rosja jest różnorodna i barwna, a także, jak się przekonamy podczas lektury, pełna nierówności społecznych.
Na kartach zbioru reportaży poznamy osoby dobrze sytuowane i majętne - Julię, moskiewską projektantkę mody oraz Germana, milionera, który wybrał życie z dala od zgiełku dużego miasta. Po drugiej stronie społecznej barykady stoją rzesze zwykłych, szarych obywateli jak Iskander pracujący jako maszynista w moskiewskim metrze czy Lidia z "potiomkinowskiej wioski", która ma to szczęście iż jej miejscowość została odwiedzona przez Miedwiediewa, a co za tym idzie - zainwestowano w jej rozwój i estetykę. Reportaż przynosi smutną konstatację, iż persony będące u szczytu władzy powinny częściej jeździć po kraju, wówczas byłaby większa szansa na zmiany.
Z mozaiki, na którą składają się portrety rozmówców dziennikarki, chyba najsmutniejszym obrazem jest tekst o Wasi, dziesięcioletnim chłopcu wraz z matką zamieszkującym dworzec. Jego los jest jak wyrzut ciążący na sumieniu autorki książki - nie zdążyła pomóc chłopcu i nie wiadomo jak potoczyło się jego dalsze życie, o ile jeszcze się tli.
Choć reportaże zaliczyłabym do gatunku społecznych, pokazując życie obywateli Rosji trudno uciec od polityki, która determinuje losy portretowanych osób. Sytuacja rozmówców odzwierciedla błędy władzy i aż trudno uwierzyć w fenomen kultu Putina niekiedy przybierającego niepokojącą formę. Mowa o sekcie matuszki Marii, która uznaje Putina za współczesne ucieleśnienie apostoła Pawła oraz wierzy w swoje z nim pokrewieństwo w poprzednich wcieleniach. Śmieszne, ale i straszne zarazem. Grozą wieje również spomiędzy drzew w lesie katyńskim oraz podczas spotkania z członkami ugrupowania neofaszystowskiego. Ci bowiem nie cofają się przed niczym by oczyścić Rosję z elementu napływowego.
Barbarze Włodarczyk udało się uchwycić różnorodność Rosji oraz pokazać życie i problemy jej mieszkańców bez upiększeń. Żałuję, że nie miałam okazji oglądać "Szerokich torów", gdyż Nie ma jednej Rosji to zaledwie niewielki wycinek zgromadzonego materiału. Mimo wszystko książka wzbogaca wiedzę o Rosji i nie powiela tego, co już zostało napisane. A to powoli zaczyna być coraz trudniejsze, zważywszy na to, że temat naszego wschodniego sąsiada zaczął być ostatnio dość intensywnie eksploatowany.
Wydawnictwo Literackie 2013
Właśnie skończyłam czytać "Nie ma jednej Rosji" i jestem pod ogromnym wrażeniem. Wparło mnie w fotel, straciłam oddech itp. wrażenia. Polowałam czasem w nocy na "Szerokie tory" Włodarczyk, widziałam m. in. reportaże o maszyniście z metra i fotografie nocnych klubów, ale zawsze były tak późno w nocy, że rzadko mi się udawało cokolwiek zobaczyć. Czytałam wiele wspołczesnych reportaży o Rosji i uważam, że książka Włodarczyk jest nabardziej rzetelna i najlepiej napisana.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!