wtorek, 25 sierpnia 2015

Cokolwiek bym napisał o tej książce, to i tak nie odda to jej tematyki nawet w nikłym ułamku. Pierony. Górny Śląsk po polsku i niemiecku. Antologia porusza zagadnienie śląskości, częściowo - trochę na uboczu, mimo woli - ją definiując. Ale aby ją wyłapać, trzeba nieźle się nagłowić i nagimnastykować, aby znaleźć jej składniki porozrzucane po całym zbiorze w reportażach, opowieściach, opowiadaniach, wycinkach z gazet. A i tak, podejmując ten trud, nie otrzymamy jednego spójnego obrazu Ślązaka, bo żaden z fragmentów nie podaje nam na tacy cech charakterystycznych zarówno dla mieszkańców, jak i tego wyjątkowego regionu Polski. Więc może za skomplikowana i zawiła jest ta książka? Za trudna?

Owszem, nie było lekko przebić się przez nudne wycinki z gazet końca XIX i początku XX wieku dotyczące zarobków i wydatków górników. Ale dzięki tym nużącym przykładom dosadniej zrozumiałem powiedzenie: w miarę jedzenia apetyt rośnie. Apetyt górników-Polaków, którzy pod zaborami byli gnębieni i wykorzystywani do pracy ponad normę czasową i ponad siły, za komuny zaczął powoli rosnąć, każąc im domagać się coraz liczniejszych przywilejów. Kiedy towarzysz Gierek częściowo wykorzystał górników do celów politycznych (dzięki czemu doczłapał się funkcji I Sekretarza KC PZPR), obsypując ich "górami złota" (mięso dostępne w sklepach bez większych ograniczeń, wódka i inne towary "luksusowe" wypełniające półki), nie zwracał uwagi na to, że rozpieści jedną grupę społeczną kosztem innych. Z tej rozpusty wynikły same problemy dla rządzących, które nie są echem przeszłości, ale dziś uderzają ze zdwojoną siłą; okazało się również, że każdy kij ma dwa końce: coraz częstsze niezadowolenie z powodu braku artykułów żywnościowych oraz podwyżek ich cen prowadziły do strajków. Niektóre z nich, jak ten w kopalni Wujek, tłumiono używając wojska, MO i ZOMO.

Pierony to nie tylko historia najnowsza, żyjąca w nas dziś, bo co roku jest przypominana przy okazji hucznych wspominek. Są tu pamiątki powstań śląskich, ocena Korfantego (zarówno pozytywna jak i negatywna, dokonana przez dwóch różnych autorów). Tak wędrujemy dalej przez okres Autonomii Śląskiej, II wojnę światową, wyzwalanie Śląska przez Rosjan, aż po dzień dzisiejszy. Kilka reportaży poświęconych jest życiu codziennemu i obyczajom. Można powiedzieć, że książka ukazuje życie w PRL-u na przykładzie Śląska. Ukazane są nadużycia władzy, korupcja, kolesiostwo. Ale też walka o sprawiedliwość, o dobro społeczne.

Autorami poszczególnych tekstów są w większości ludzie, których nazwiska niewiele mi mówią, ale wśród nich znajdują się też tuzy polskiego reportażu i nazwiska po prostu znane i poważane: Jarosław Iwaszkiewicz, Melchior Wańkowicz, Hanna Krall, Ryszard Kapuściński. Nigdy za nimi nie przepadałem, a ten zbiór nie sprawił, że moja niechęć do nich minęła. Do moich ulubionych fragmentów zbioru zaliczam teksty: Ołowica atakuje Heleny Kowalik, Zawał Janusza Roszki, Listy z Wehrmachtu Józefa Smyczka.

Choć Śląsk zawsze kojarzył mi się (pewnie zresztą nie mnie jedynemu) z jedną grupą zawodową - górnikami, to w Pieronach ukazano go jako różnorodną mieszankę społeczną i kulturową. Można wręcz pokusić się o stwierdzenie, że Śląsk widziany oczyma autorów tekstów tworzących ten zbiór to taka Polska w pigułce z jej wszelkimi zaletami i przywarami. A to, że głównymi bohaterami są górnicy? Może mają twardszy charakter - tak jak spracowane dłonie - niż przedstawiciele innych profesji, ale problemy, z którymi na co dzień musieli i muszą się stykać są podobne do tych jakie na co dzień dotykają większość Polaków.

redakcja i korekta: poczytajka :)

Agora 2015

0 komentarze:

Prześlij komentarz