środa, 11 listopada 2015

Statystyki mówiące o zastraszająco niskim poziomie czytelnictwa w Polsce co jakiś czas powracają jak bumerang, by zaraz zniknąć w fali bardziej szokujących newsów. Faktem jest, że temat jest niechwytliwy - raczej nie ma szans na pozyskanie rzeszy wyborców ten, kto obiecuje wyższe dotacje dla bibliotek czy niższy VAT na e-booki. Ale może nie tutaj pies jest pogrzebany. Czytelnictwo na wysokim poziomie prowadzi do rozwoju świadomości społecznej obywateli, a to może być nie po myśli władzy, której łatwiej sterować nieoświeconą masą... 

W dużym uproszczeniu można powiedzieć: Polska nie czyta. Nowinki technologiczne wypierają słowo pisane, a jeśli już sięgamy po dłuższy tekst (3-stronicowy), nie czytamy go, lecz jedynie skanujemy wzrokiem. Z rozmów ze znajomymi wiem, że sporo ludzi chce czytać, ale nie ma na to czasu, choć często odnoszę wrażenie, że jest to łatwa wymówka, bo podróż środkami komunikacji miejskiej jest świetnym pretekstem do czytania, a jeśli nie mamy takiej możliwości, zawsze można zrezygnować z oglądania serialu, buszowania po sieci czy bezsensownego snucia się po sklepach. Ktoś jednak powie: mam czas, chcę czytać, ale książki są takie drogie! Trudno się nie zgodzić z takim argumentem, choć w gruncie rzeczy to nie książki są drogie, lecz nasze zarobki są zbyt niskie (we Francji przeciętna książka kosztuje tyle samo co w Polsce, ale my zarabiamy o 2/3 mniej niż Francuzi*). W tym kontekście forsowana przez Polską Izbę Książki ustawa o książce (a raczej o cenie książki) nie poprawi sytuacji na rynku księgarskim, lecz go pogrzebie. 

"Polskiej" książce potrzebne jest realne wsparcie, tak jak ma to miejsce w Szwecji, o czym można przeczytać w książce pod redakcją Katarzyny Tubylewicz i Agaty Diduszko-Zyglewskiej Szwecja czyta. Polska czyta. Owszem, rynek książki zmienił się - minęły czasy gdy krytyk mógł utrzymać się z pisania recenzji (wystarczały 2-3 teksty miesięcznie!**), ale pozycja słowa pisanego, które ma głębokie podwaliny w szwedzkiej kulturze, jest nieustannie wzmacniana. W Polsce książki nie są modne do tego stopnia, że trudno znaleźć w polskim serialu czy książce czytającego bohatera, podczas gdy w Szwecji takie "lokowanie produktu" jest na porządku dziennym. W prasie w dniu premiery nowości pojawia się kilka recenzji, przez co potencjalny czytelnik może nie tylko zauważyć dany tytuł, ale również poznać różne opinie, śledzić dyskurs wokół książki. W oswajaniu z literaturą duży udział mają biblioteki, które nie są jedynie wypożyczalniami książek, ale także realizują sporo ciekawych programów, w dodatku nie tylko czytelniczych. Najważniejszą kwestią jest przyciągnięcie ludzi do siebie, a gdy przynęta zostanie złapana, jest szansa na ukształtowanie postaw czytelniczych. 

Wśród szwedzkich rozmówców nie brakuje ludzi z misją, którzy nie gonią za bestsellerami, ale chcą wydawać dobrą, wartościową literaturę, która przyniesie czytelnikom coś więcej niż chwilę relaksu. Promuje się więc nie tylko potencjalne hity, ale całą ofertę. Co wydaje się szczególnie interesujące to fakt, iż szczególnie wspierani są debiutanci oraz autorzy nowatorscy czy też starsi wiekiem. U nas w Polsce zauważalny jest strach przed wydawaniem debiutów oraz kompleks polskości, brak wiary w polską literaturę (poza kilkoma-kilkunastoma najgłośniejszymi nazwiskami).

Lektura rozmów zawartych w książce Szwecja czyta. Polska czyta każe pochylić się głębiej nad problemem niskiego poziomu czytelnictwa w naszym kraju. Trudno nie odnieść wrażenia, że u nas potrafi się tylko pięknie mówić i nic z tego nie wynika. To Szwecja jest krajem, w którym się działa i w którym wieloletnia praca na rzecz książki przynosi efekty. Czy Polska ocknie się w porę i również podąży tą drogą? Czas pokaże. 

Wydawnictwo Krytyki Politycznej 2015

Szwecja czyta. Polska czyta pod red. Katarzyny Tubylewicz i Agaty Diduszko-Zyglewskiej, Wydawnictwo Krytyki Politycznej, Warszawa 2015, s. 284-285. 
** Jw., s. 139.

0 komentarze:

Prześlij komentarz