czwartek, 19 listopada 2015

Tematyka islamu jest obecnie na topie. Zasłanianie twarzy przez muzułmańskie kobiety, karykatury Mahometa, podejście do religii nieislamskich i ich wyznawców, a także do Zachodu i zachodniego rozumienia demokracji - przez pryzmat tych zagadnień postrzegany jest dziś islam. Swoją cegiełkę dokładają też terroryści islamscy, którzy pojawiają się regularnie w mediach co najmniej od zamachów w Nowym Jorku w 2001 roku. Obraz jaki budują w nas środki masowego przekazu często jest spłycony, aby łatwiej był zrozumiany przez masy, do których kierowana jest treść. Wydaje się, że o obiektywny obraz religii trudno. Tym ciężej spodziewać się go, gdy za temat islamu zabiera się osoba wychowana w tej religii i kulturze i która postanowiła ją porzucić.



Ibn Warraq, ów apostata, przemierzając sury Koranu i hadisy (przekazy mówiące o słowach i czynach Mahometa), stara się przekonać czytelnika do swoich racji. Jego punkt widzenia wydaje się być typowo zachodni - muzułmanie to hołota będąca mentalnie w okresie chrześcijańskiego ciemnego średniowiecza. To ludzie wierzący i kierujący się zapisami absurdalnej księgi, jaką jest Koran, i jeszcze bardziej niedorzecznymi hadisami. Autor wielokrotnie udowadnia sprzeczności pojawiające się w świętej księdze islamu. Pisze, że wiele z hadisów, tworzących prawo islamskie, wchodzi ze sobą w konflikt. Taki stan rzeczy wynika między innymi z tego, że w początkowej fazie formowania się religii miały być one pisane na zlecenie walczących ze sobą o władzę klanów - hadisy miały szkalować przeciwników, a zleceniodawców wybielać. Na takich fałszywych fundamentach zbudowano prawo - skomplikowane, często pełne sprzeczności i kompletnie nie przystające do obecnych (książka została napisana w 1995 roku) czasów i realiów.



Zarzuty wobec islamu nie mają końca. Oprócz niezgodności pojawiających się w nauce proroka głównym zarzutem jest ten, że Mahomet stworzył religię opartą na chrześcijańskich i żydowskich naukach, zmienił tylko imiona biblijnych bohaterów i dorzucił do tego tradycyjnie arabskie wierzenia. Powstały w ten sposób zbiór historii i zasad dopasował do swoich potrzeb, a jeśli obowiązujące zasady wchodziły w konflikt z działaniem proroka wtedy ten doznawał objawienia i na polecenie Allaha dokonywał zmian w obowiązującym prawie. Oczywiście te zmiany dotyczyły tylko Mahometa. Dalej pojawiają się przytyki między innymi dotyczące tego jak Arabowie traktowali innowierców, czyli niewierzących, na podbijanych przez siebie terenach i jaki był ich stosunek do heretyków, ateistów i naukowców badających Koran. Opisuje nierówności w przestrzeganiu zakazów przez biednych i bogatych (między innymi zakaz spożywania alkoholu, wieprzowiny oraz niedopuszczalność stosunków homoseksualnych). Gwoździem do trumny wydaje się być sytuacja kobiet w muzułmańskim społeczeństwie i niemożność pogodzenia islamu i demokracji.



Autor został wychowany w rodzinie muzułmańskiej. Jak sam pisze we wstępie, zanim nauczył się czytać i pisać w ojczystym języku był uczony na pamięć wersetów Koranu, których i tak nie rozumiał. Gdy dorósł i zrozumiał, że religia jego dzieciństwa i młodości jest tylko narzędziem niewolenia umysłów, postanowił od niej odejść. Czy słusznie porzucił ją dla świeckiego humanizmu, dla którego wszystkie religie są urojeniami chorych ludzi, w sposób oczywisty nieprawdziwymi i szkodliwymi*? Każdy z nas musi sobie sam odpowiedzieć na to pytanie. Moim zdaniem tytułowe słowo "muzułmanin" można by zastąpić dowolnym wyrazem nazywającym religię i wyszłaby tak samo prawdziwa i oskarżająca tyrada. We mnie nieraz budził się lęk przed islamem, bo to religia wojująca, niosąca swój przekaz na pasach z ładunkami wybuchowymi samobójców gotowych zginąć w imię... czego? Raczej nie religii, która może i jest opresyjna, autorytarna, a może nawet despotyczna i absolutystyczna, ale w imię zręcznie wykorzystujących ją terrorystów, którzy w swoich działaniach podpierają się nią do legitymizowania swoich zamachów.


Czy powinniśmy ustępować pod naporem oburzonych głosów zarzucających nam, ludziom reprezentującym wartości zachodniej kultury, demokracji, że szkalujemy ich proroka, ich boga, ich religię? Ibn Warraq mówi, że nie. Przed przeczytaniem tej książki, bezkrytycznie zgadzałem się z sądem autora. Dziś już takiej pewności nie mam. Czy ludzie, którzy od wieków wychowywani są w tej antydemokratycznej religii czują się gorsi? Oni po prostu nigdy nie poznali innego świata, nie wiedzą jak to jest żyć w państwie zachodnim, demokratycznym. Nie dziwi mnie to, że mężczyźni, Europejczycy, przechodzą na islam i wstępują w szeregi Państwa Islamskiego, wszak muzułmanin-mężczyzna jest panem wszystkiego co do niego należy. Ale to, że znajdują się kobiety, które zmieniają wiarę na islam i podążają do tegoż państwa, napawa mnie trwogą - kobieta w islamie jest nieomal nikim, przedmiotem w rękach mężczyzn. Ale tak pozycję kobiet postrzegamy my, mieszkańcy Starego Kontynentu. Może jednak one wcale nie mają tam tak źle?


O ile w momencie wydania książki w 2011 roku można było powiedzieć, że islam jest w Europie tylko nic nie znaczącą religią, to obecnie zdecydowanie silniej wpływa na nasze nastroje. Fala uchodźców z Bliskiego Wschodu zalewająca Stary Kontynent wydaje się nie mieć końca. Dobrobyt i państwo socjalne, które Europejczycy mają na co dzień, dla muzułmanów (bo jednak zdecydowana większość przybyszów jest tego wyznania) wydaje się być świętym Graalem. Aby choć po części zrozumieć tych ludzi, którzy tak chętnie zmierzają do ziemi obiecanej oraz zamachowców z Paryża warto zapoznać się z Dlaczego nie jestem muzułmaninem.



*I. Warraq, Dlaczego nie jestem muzułmaninem, Europa Przyszłości, Warszawa 2013, s.15.

 

Stowarzyszenie Europa Przyszłości 2011

Przekład: Karolina M. Wielgat, Gwidon Kuśmierek

Tytuł oryginału: Why I am not a muslim



7 komentarzy:

  1. Tylko pytanie, czy rozgoryczony apostata (a taki obraz autora przebija przez Twój tekst) jest dobrym autorytetem, który pomoże cokolwiek zrozumieć. Bardziej mam wrażenie, że znajdę tu litanię zarzutów i wykładanie swoich racji przez autora, bez różnych spojrzeń itd. Nie wiem czy jest to książka, na której chciałabym opierać jakikolwiek obraz islamu. Odstrasza mnie ta opozycyjna perspektywa i jeden obraz islamu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się, że autor jest skrajnie rozgoryczonym antyislamistą. Zgadzam się, że nie jest on dobrym autorytetem, żeby zrozumieć całość religii muzułmańskiej, która podobno wewnętrznie jest bardziej podzielona niż chrześcijaństwo - autor nie jest autorytetem z dziedziny islamu, a tylko apostatą, który chciał zaprezentować swoje racje. A że są one jednoznacznie na "NIE" - prawo autora. Sam tytuł, czyli "Dlaczego nie jestem muzułmaninem" oddaje znakomicie zawartość książki - mozolne przebijanie się przez poszczególne fundamenty prawa islamskiego, aby udowodnić jego słabość, chwiejność, wewnętrzną sprzeczność, wtórność i nielogiczność. Mimo, że trudno doszukiwać się tu obiektywizmu, to wydaje mi się, że książka jest ważnym głosem dla Europy bezbrzeżnie kochającej obcość, inność, odmienność - islam wcale nie jest pokojowo nastawiony do niewiernych, czytaj: niemuzułmanów. A ci muzułmanie, których znamy z Europy, ci udomowieni, ucywilizowani, są tak samo bezradni wobec bojowników za wiarę, tak jak i cała demokratyczno-chrześcijańska populacja europejska.

      Usuń
    2. Pewnie, zgadzam się całkowicie. Książkę mam na półce, ale jakoś ciężko mi się do niej zabrać.

      Usuń
    3. Moja żona też miała problem, żeby zdjąć ją z półki, więc jej, mojej żonie, pomogłem (czytaj: przeczytałem zamiast niej) :)

      Usuń
  2. a ja uważam, że w mediach jest tyle poprawności politycznej, że jeden taki tytuł będzie równowagą

    Mój ostatni post: Podręczniki językowe czy opowiadania po angielsku?

    OdpowiedzUsuń
  3. Taki standardowy "zdrowy" islam nakazuje mężczyznom chronić kobiety, opiekować się nimi, tak, że kobiety nie muszą się niczym przejmować, są niczym księżniczki przechodzące z rąk opiekuńczego ojca w ręce troskliwego męża. Jak jest w rzeczywistości wszyscy wiemy, ale może faktycznie jakaś kobieta da się złapać na takie proste hasła. W dodatku przecież młodzi muzułmanie od dawna mieli dar przekonywania Europejek - głośno było o takich różnych romansach, a sama mam w rodzinie jeden niechlubny tego przykład!

    Zgadzam się, że warto poznać nieco islam, zanim zaczniemy go krytykować, czy popierać. Ja poznałam, nawet osobiście i niestety nie popieram.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wydaje mi się, że problem ze "zdrowym" islamem jest taki jak z chrześcijaństwem - jest on uległy, miękki, niewyrazisty, mający mgliste ramy. Zapewne są takie rejony, gdzie islam jest taką sielanką, jaką przedstawia pierwsza część Koranu, kiedy Mahomet był tylko prorokiem. Ale kiedy stał się Prorokiem przez wielkie "P", to wszystko mu się pozmieniało i najważniejsza stała się jego własna wygoda, a nie przykazania Allaha. Tak, jak Koran jest wewnętrznie podzielony, tak samo islam jest rozerwany na wiele odłamów. Myślę, że istnieją takie sielankowe oazy, gdzie kobiety są traktowane z należytym szacunkiem. Ale dla mediów jest to temat mało atrakcyjny. Więc media pokazują ten wojujący islam (który swoją drogą zapewne stanowi większościową frakcję) jako jedyny, prawdziwy i obowiązujący.

      Usuń