Do napisania tego posta zainspirował mnie pewien konkurs, właściwie losowanie, w którym to ponad dwa miesiące temu stałam się szczęśliwą posiadaczką książki Kupię rękę autorstwa Agnieszki Szygendy. Cudownie, prawda? Choć niewątpliwie byłoby jeszcze cudowniej, gdyby książka do mnie dotarła. Gdyby nie Izabella, która także została nagrodzona, nadal myślałabym, że nagroda zaginęła na poczcie. Niestety, kilka przesyłek nigdy do mnie nie dotarło, stąd myśl, że wygrana podzieliła los owych paczek. Okazuje się jednak, że ta nigdy nie została nadana. O wszystkim wiem właśnie od Izabelli, ponieważ mój mail do organizatora konkursu pozostał bez odzewu. Stąd rodzi się pytanie, po co organizować takie konkursy, w których wygraną jest tylko zamieszczenie nicka na stronie? Przyznam, że jeszcze na to nie wpadłam, rekordy "oglądalności" mojego bloga jeszcze nie padły :)
A Was, drodzy czytelnicy, chciałabym zapytać, czy mieliście podobne lub inne, przykre doświadczenia z wydawnictwami (np. z powodu niepochlebnych recenzji)? Czy Wam także giną paczki, czy tylko mój listonosz troskliwie przygarnia co którąś paczuszkę?
Pozdrawiam :)
Wasza Poczytajka
PS. Aby uniknąć nieporozumień chciałabym zaznaczyć, że do autorki bloga, na którym wygrałyśmy z Izabellą, nie mam zastrzeżeń - konkurs był organizowany przez kogoś innego i autorka nie ma wpływu na jego dalsze losy :)
Jak najbardziej świadczy to o nieprofesjonalnym podejściu wydawnictwa, które uważa, że można się w ten sposób promować a później olewać czytelników. Ważne, że promocja zrobiona.
OdpowiedzUsuńA tak swoją drogą lepiej nagrody mieć u siebie przy organizacji jakichkolwiek konkursów, przynajmniej wszystko zależy od nas, a tak wystarczy jedna niekompetentna osoba gdzieś tam i radość z wygranej pryska jak bańka mydlana.
Byłam tą trzecia osoba która wtedy wylosowała książkę :) Tak też myślałam że pięknie zostałam w butelkę nabita i autorce bloga nawet nie zawracałam tym głowy. A do wydawnictwa zraziłam się ostatecznie, bo wygrywam książki w przeróżnych konkursach, ale taka rzecz mnie spotkała pierwszy raz. Pozdrawiam :) AniaK
OdpowiedzUsuńO widzę, że i trzecia "szczęściara" się znalazła.
OdpowiedzUsuńMasz rację Poczytajko, to była jedna wielka fikcja. Zresztą pisałam Ci dokładnie ma maila.
Pozdrawiam :-)
Ja nigdy nic nie wygrywam ale też i nie miałam do tej pory problemu z zaginionymi paczkami. Aż do teraz, niestety. Od początku grudnia czekam na książkę, którą upolowałam na allegro... Cóż. Bywa i tak ;)
OdpowiedzUsuńPo prostu skandal. cieszę sie, że nie wygrałam w tym konkursie:).
OdpowiedzUsuńA z pocztą nei jest statystycznie tak źle, wysyłąm sporo książek i sporo przychodzi ich do mnie pocztą, i chyba jeszcze nic nie zaginęło, co najwyżej czasem wracają do nadawcy.
Podpisuję się pod Izą. Aczkolwiek ktoś raz włamał się do mojej przesyłki, na szczęście książeczki mi nie przypasowały ;).
OdpowiedzUsuńAneto, masz rację, że lepiej mieć książki u siebie, ale z drugiej strony tak jest ekonomiczniej, no i któż by się spodziewał, że tak się cała sprawa potoczy?
OdpowiedzUsuńNinetaj, czy była to przesyłka polecona? W takim wypadku, wierzę, można dochodzić swego w drodze reklamacji.
Pozdrawiam
Nie zdarzyło mi się coś takiego, jestem w szoku, że wydawnictwo tak się zachowało!
OdpowiedzUsuńSeso,otrzymałaś książkę? Elina w Nowy Rok poinformowała mnie, że do niej przesyłka dotarła, myślałam więc, że coś ruszyło, ja jednak do dzisiaj nic nie otrzymałam...
OdpowiedzUsuńW konkursie mnie jeszcze nie oszukano. Ale PP "zagubiła" już masę przesyłek wysłanych do mnie. W 2010 lekką ręką 5 czy 6 paczek (o których wiem, że były nadane i to przez osoby, którym ufam) do mnie nie dotarło. Żenada :/
OdpowiedzUsuń