czwartek, 13 stycznia 2011

Lektura Pisma Leonarda była moim pierwszym spotkaniem z pisarstwem Diny Rubiny - i zapewne nie ostatnim. Książka wprost urzekła mnie nastrojem i kreacją głównej bohaterki.

Annę poznajemy jako kilkuletnią dziewczynkę, córkę bibliotekarki i małoletniego złodziejaszka. Po śmierci matki dziecko zostaje adoptowane przez krewnych z Kijowa. Dziewczynka od najmłodszych lat zdradza niezwykle zamiłowanie do luster oraz umiejętność czytania w cudzych myślach i przewidywania pewnych wydarzeń, co budzi w jej przybranej matce przerażenie. Dziwny dar okazuje się być ciężarem, od którego Anna chce uciec za wszelką cenę. To jednak nie jest łatwe...

Losy Anny poznajemy z perspektywy trzech narratorów: jej byłego męża i partnera cyrkowego Wołod'ki, kochanka-fagocisty Sieni oraz narratora trzecioosobowego. W sercach mężczyzn bohaterka zajmuje poczesne miejsce, toteż ze wspomnień mężczyzn bije ogromne uczucie oraz melancholia, udzielająca się czytelnikowi. Nie sposób przejść obojętnie obok niektórych słów, zdarzeń. Największe emocje wzbudziła we mnie odpowiedź Anny na pytanie Eliezera:

- Niuto, mój aniele... czy się jeszcze zobaczymy?
Wsiadła na biker, uniosła podpórkę, obejrzała się i rzuciła:
- Nie!

Dziewczyna umiała przewidywać pewne wydarzenia, nie miała jednak możliwości ingerencji w ich przebieg, czego nie rozumieli ludzie z jej otoczenia. Gdy Anna przewidziała śmierć uczennicy ze swojej szkoły, zaczęto jej unikać, podejrzewając ją o magiczne praktyki, których się dopuściła z zawiści. Niucie jednak obce było to uczucie, wszytko co osiągnęła, zdobyła dzięki swoim zdolnościom i ciężkiej pracy. Dina Rubina umożliwia nam zaglądniecie za kulisy areny cyrkowej, za którymi skrywany jest ogromny wysiłek oraz cierpienie zwierząt. Informacje te możemy uznać za wiarygodne, gdyż autorka korzystała z wiedzy artystki cyrkowej Liny Nikolskiej.

Książka wywarła na mnie niesamowite wrażenie. Wciągnęła mnie już od pierwszej strony i trzymała urzeczoną przed swoimi kartkami przez wiele dni (brak czasu uniemożliwił mi ciągłą lekturę). Sienia i Wołod'ka stali się dla mnie kimś bliskim, miałam wrażenie, że opowieści o Annie kierowane są do mnie, a nie do policjanta prowadzającego śledztwo. Magiczna moc książki wywołała we mnie sympatię dla nie lubianego przeze mnie imienia Anna wraz z jego nastrojowym zdrobnieniem: Niuta...

Jeśli miałabym ocenić tę książkę, z pewnością dałabym jej najwyższą notę.

PS. Co łączy Marlenę Dietrich z Pismem Leonarda? Zapraszam do lektury :)


Muza 2010
Tytuł oryginału: Почерк Леонардо
Tłumaczenie: Margarita Bartosik

4 komentarze:

  1. A ja tak źle byłam nastawiona do tej książki ;). Ale jednak chyba zdecyduje się na przeczytanie :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też byłam uprzedzona do tej ksiązki, okładka nasuwała mi skojarzenie z Danem Brownem :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Znakomita książka, uwielbiam jej niesamowity klimat :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Mnie właściwie źle nastawił tato, który po przeczytaniu około 50 stron stwierdził, że książka jest dziwna i bardzo źle mu się ją czyta, dlatego od tej pory leży na półce nieruszana... ;)

    OdpowiedzUsuń