czwartek, 24 lutego 2011

Nowohucka telenowela jest zbiorem 19 reportaży - portretów ludzi, którzy Nowej Hucie podporządkowali swoje życie. Nieważne, czy od pokoleń byli mieszkańcami małej podkrakowskiej wioski, czy przyjechali z jedną walizką, by budować swoją przyszłość - to miejsce noszą w sercu. Jaki portret młodszej siostry Krakowa wyłania się z przytoczonych historii?

To nie tak miało być,/ Zupełnie nie tak, /Cały świat miał być nasz,/ Tylko go brać... Tak kilka lat temu śpiewała Budka Suflera i trudno było przegonić tę melodię z mojej głowy, gdy uporczywie kołatała się w niej podczas lektury. Weźmy choćby Franciszka od domu dla Zosi. Mężczyzna przybył do Nowej Huty z przekonaniem, że tu ludzie budują domy dla siebie. Zaangażował się w pracę całym sercem, wybrał sobie piękne mieszkanie... i oglądał je potem z okien swojego, gorszego lokum. Maria od cegieł wyrabiała niegdyś 500% normy, teraz ciężko związać jej koniec z końcem, a o wysokiej emeryturze nie ma co marzyć. Nagrody za jej pracę zbierali inni, na wyższych stanowiskach; kobieta zawsze słyszała, że nie ma funduszy, podczas gdy tamci opływali w dostatek. Za jej ciężką pracę! Poznajemy sceptyków - Elżbietę, która nie oddała swojego domu, lecz przeniosła go po kawałku z Bieńczyc do Grębałowa, ale i entuzjastów Nowej Huty. Zbyszek od niejeżdżenia zaparł się w sobie i postanowił, że ponieważ w Nowej Hucie jest wszystko, czego potrzebuje, jego noga nie postanie w Krakowie. Dla Bohdana, krakowianina z dziada pradziada, projektowanie nowohuckich osiedli było z kolei rodzajem mezaliansu. 

Atutem reportaży Radłowskiej jest autentyczny styl i język. Autorka niczego nie upiększa. Ciężko się oprzeć wrażeniu, że przekazuje nam opowiedziane historie tak, jak je zasłyszała. Historie miłości, wzlotów i upadków, nadziei - jak w telenoweli.

Czarne 2008

1 komentarz:

  1. Pamiętam jak czytałam tą książkę. Mieszkałam wtedy w NH i wszystko było takie "na wyciągnięcie ręki". Niesamowite miejsce, niesamowite historie. Warto przeczytać.

    OdpowiedzUsuń