czwartek, 22 marca 2012

Miasto daje wygodę i możliwości. Dzięki temu, że wszystko jest na miejscu, można ze spokojem oddać się wspinaczce po szczeblach kariery. Podczas gdy ucieczka ze wsi do miasta jest dziś czymś oczywistym, Anna Kamińska zwraca uwagę na zjawisko odmienne - wycofywanie się z hałaśliwych i zatłoczonych metropolii do cichych ustroni. Miastowi... to opowieść o ludziach, którzy zrezygnowali ze stanowisk, z wygodnych mieszkań i eleganckich ubrań na rzecz kaloszy i domów, które wymagają stałego doglądania. Bo życie na wsi nie jest sielanką. Wprawdzie nie wymaga od nas tego pędu, który wymusza na nas miasto, ale nie toleruje bezczynności. Z czegoś trzeba żyć, więc bohaterowie zajmują się tym, co wychodzi im najlepiej i co przynosi im satysfakcję - prowadzą gospodarstwa agroturystyczne, wytwarzają zdrową żywność czy organizują wypoczynek dla dzieci i młodzieży. Choć historie bohaterów są różnorodne, łączy ich jedno - w pewnym momencie postanowili zwolnić tempo swego życia, które nabrało rozpędu, gubiąc przy tym swój sens. Egzystencja na wsi okazała się być dużo bardziej wartościowa, bo pozwoliła zbliżyć się nie tyle do natury, co do drugiego człowieka. 

Miastowi. Slow food i aronia losu to lektura, która inspiruje. Skłania do przemyśleń na temat naszego życia, do zadania sobie pytań o jego sens oraz jakość. Historie "miastowych", jak nazywa się przybyłych na wieś, uświadamiają, że swoje życie życie można, a nawet trzeba zmienić. Szkoda tylko, że czarno-białe fotografie są tak słabej jakości, że nie oddają uroku przedstawianych (pięknych!) miejsc. 

Wydawnictwo Trio 2011

5 komentarzy:

  1. A mi się właśnie zawsze marzył wyjazd poza miasto. Może nie od razu na wieś, ale do jakiegoś mniejszego miasteczka (mieszkam w Gdańsku). Mimo że moje życie nie jest jakieś super rozpędzone :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A Gdańsk jest przepiękny, mogłabym tam zamieszkać!

      Usuń
  2. Najgorsze jest pilnowanie, żeby w kotle nie wygasło, odśnieżanie, przycinanie trawników i ograniczona ilość gorącej wody. Wiem co mówię ;)A miastowi dzielą się na dwa typy: na tych którzy próbują poznać sąsiadów ;) i tych, którzy na dzień dobry budują dwumetrowe ogrodzenie wokół swojej willi. I niestety nie wszędzie można pozwolić sobie na luksus agroturystyki, albo gospodarstwa ekologicznego. Na wsi w centralnej Polsce śmierdzi (chlewnie, dużo chlewni), jest hałaśliwie (samochody, traktory, psy) i to raczej miejsce dla domatorów. Choć oczywiście poranki są piękne.

    OdpowiedzUsuń
  3. No na razie i tak się nie przeniosę, ale dobrze wiedzieć, że nie aż tak wiele tracę :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Julka wieś jest optymistów i dla tych co wieś cenią.
    Chciałbym stworzyć grupę osób do takiego życia na wsi z osobami na emeryturze czy rencie coś w rodzaju razem ale osobno, mam pewną koncepcję to może i znajdą się chętni.
    pozdrawiam.....

    OdpowiedzUsuń