Nieczęsto się to zdarza, ale jednak: przechodząc między półkami w księgarni na ulicy Grodzkiej sięgnąłem po Powieść przejrzystą jak bryła lodu (jak mówi notka na okładce). Władimira Sorokina nie znałem, tak jak i rosyjska literatura nie jest mi bliska i znana (ci, którzy wiedzą, że lubię fantastykę mogliby się oburzyć, że nie czytałem jeszcze mistrzów zza naszej wschodniej granicy). Z wierzchniej strony okładki "spoglądał" na mnie blondyn, a z tyłu "zaatakowała" taka oto intrygująca notka: W Moskwie, mieście, gdzie nic już nikogo nie dziwi, działa organizacja polująca na blondynów o niebieskich oczach. Porwani padają ofiarą sadystycznego eksperymentu i tylko nieliczni budzą się z niego do nowego życia. Niespodziewanie kawał kosmicznego lodu, znany światu jako meteoryt tunguski, przynosi nadzieję uśpionym (...). A że jestem też po części fanem tak pojechanych i dość tajemniczych historii jak ta, to książka najpierw wylądowała na kasowej ladzie, następnie w mojej torbie i przez około tydzień towarzyszył mi Lód przy śniadaniu, w autobusowych podróżach do pracy, w powrotach do domu i w wolnych chwilach.
Pierwszą częścią trylogii Światła i lodu Sorokin porwał mnie z Krakowa do Moskwy, która wszystko widziała, ludzie przyzwyczaili się do nietypowych zachowań innych i są dość obojętni wobec siebie. Wśród tego chaosu pojawiają się pewne powtarzalne wydarzenia: członkowie jakiegoś stowarzyszenia porywają niebieskookich blondynów, przywiązują do drzew w lesie, do ściany w mieszkaniu ofiary, w miejscach odludnych, roztrzaskują lodowe młoty na mostkach i nasłuchują mowy serca. Nie wszyscy mają szczęście przeżyć, ci, którym się udało, dostępują zaszczytu udziału w wielkim, tajnym, ogólnoświatowym projekcie powrotu wszechświata do równowagi - dawno, dawno temu, gdy nie było Ziemi, gdy nie istniało życie, była tylko doskonała Światłość Pierwotna złożona z dwudziestu trzech tysięcy światłonośnych promieni. Światłość Pierwotna stwarzała gwiazdy, komety, planety. Stworzyła Ziemię z wodą, która była niestała i spowodowała zburzenie harmonii. Teraz trwają próby powrotu do stanu pierwotnego.
Kolejne części, które nabyłem jeszcze nieświadom, że jest to trylogia, okazały się być równie ciekawe. Bro opowiada o powstaniu bractwa, zaś 23 000 jest bezpośrednią kontynuacją Lodu. Można doszukiwać się wielu nawiązań do historii ludzkości wieku XX i początku XXI, ale też jest to alternatywne świadectwo doświadczeń Rosji od upadku meteorytu tunguskiego do połowy pierwszej dekady bieżącego stulecia. Podróżujemy po kraju okresu rewolucji lutowej, przeżywamy kolejną, czerwoną rewolucję, okres NEPu, czystki stalinowskie oraz drugą wojnę światową i w końcu trafiamy do czasów współczesnych (czyli przez Bro do 23 000). Trzecia część trylogii to sensacja w najlepszym wydaniu - akcja tocząca się w kilku krajach, tropienie spisku i rozpoczynająca książkę scena rodem z autostrady z drugiej części Matrixa (marzy mi się zrealizowanie tego fragmentu w duchu braci Wachowskich)... boskie. BOSKIE!!!
Trylogia to nie tylko jakaś opowiastka, każdy może odkryć w niej nawiązania do idei i wydarzeń ostatnich stu lat. Sorokin sprawnie operuje nietzscheańską ideą nadczłowieka mieszając ją z tak charakterystycznym dla Polaków mesjanizmem i wiarą w siłę stojącą ponad wszystkim - blondyni, niebieskoocy (Aryjczycy) zostali powołani przez Światłość Pierwotną (boga) do przewodnictwa w odrodzeniu ludzkości, do zaprowadzenia panującego niegdyś ładu. Znajdziemy tu odniesienia do rosyjskiej mafii, która bez pardonu porywa i rozprawia się ze swoimi przeciwnikami. Bractwo można przyrównać do ogromnej sekty czy korporacji obejmującej całą ziemię, posiadającej bardzo dobrze zorganizowane struktury, prowadzącej własny, dochodowy biznes. Zestawiając wszystkie elementy momentami odnosiłem wrażenie, że autor ukazuje jak wyglądałby dziś hitlerowski program tworzenia rasy nadludzi, którzy rządziliby globem.
W.A.B. 2004, 2006, 2007
Seria: Don Kichot i Sancho Pansa
Tytuły oryginałów: Лёд, Путь Бро, 23000
Tłumaczenie: Agnieszka Lubomira Piotrowska
-----------------------------------------------------------------------------
Autor recenzji: Łukasz (muzykowisko.blogspot.com).
"Lód" czeka na mojej półce. Jakiś czas temu przeczytałam "Cukrowy Kreml" Sorokina i spodobało mi się, dlatego też kupiłam "Lód". Warto spróbować jego literatury, mi osobiście w jakiś pośredni sposób przypomina ona pisarstwo ukochanego Bułhakowa...:)
OdpowiedzUsuńCzekam na właściwą okazję, żeby nabyć lub zostać obdarowanym "Dniem oprycznika" lub "Cukrowym Kremlem". Z Bułhakowa, którego "Mistrza i Małgorzatę" omawialiśmy w liceum, niewiele pamiętam, a skoro twierdzisz, że ich style pisania w jakiś sposób są podobne, to kiedyś się skuszę.
OdpowiedzUsuń