Kto w Polsce usłyszałby o Prawdziwym męstwie Portisa, gdyby nie bracia Coen? Może Ci z zapaleńców westernów, którzy znają adaptację z 1969 roku w reżyserii Henry'ego Hathaway'a, ale i tak to dopiero dzięki filmowi z 2011 roku książka została wydana na polskim rynku.
Fabuła jest dość prosta: 14-letnia dziewczyna z prowincji rusza do miasta, aby znaleźć w nim szeryfa (któremu zdarza się czasami stanąć poza prawem), z pomocą którego chce pomścić zamordowanego ojca. Nie ma tu wielu okazji do wymiany strzałów, choć trup ściele się dość gęsto (nawet jak na spokojnego szeryfa Cogburna), nie ma nieoczekiwanych zwrotów akcji. Ale uważni czytelnicy znajdą wiele ironii w wypowiedziach Roostera - starego, doświadczonego stróża prawa, któremu nie przeszkadza brak jednego oka w podejmowaniu szarży przeciwko siedmiu przeciwnikom. Co zaskakuje, to uczynienie główną bohaterką dziewczyny - przecież western to działka wyłącznie dla facetów! I faceci-bohaterowie powieści zdają się tak uważać, ale widząc upór, wytrwałość, niezłomność w dążeniu do osiągnięcia zadośćuczynienia uznają ją za pełnoprawnego członka ekipy pościgowej i zabierają na poszukiwania. Jest jeszcze ten trzeci, trochę nieproszony gość, z początku arogancki i pewny siebie strażnik Teksasu - LaBoeuf. Podróż, w którą wyrusza trójka bohaterów nie pozostaje bez wpływu na ich charaktery - Cogburn, postrzegany przeze mnie jako introwertyk potrafi otworzyć się przed Mattie Ross, dziewczyną, której zamordowano ojca, i opowiadać jej o swoim nieudanym małżeństwie oraz niekochającym synu. LaBoeuf, Teksańczyk podążający własnymi ścieżkami, unoszący się honorem, podporządkowuje się komendzie szeryfa. Tylko Mattie pozostaje cały czas taka sama - harda, niepokorna, zawsze mająca swoje zdanie, przemądrzała, znająca się na finansach i w kółko opowiadająca, dlaczego uczestniczy w wyprawie.
Książka, która zebrała pozytywne recenzje w amerykańskiej prasie, nieszczególnie wywarła na mnie takie wrażenie jak na recenzencie z "The New York Times Book Review", który uważa Prawdziwe męstwo za majstersztyk komizmu - mi bliżej do opinii dziennikarza "Newsday": Przeczytajcie, a sprawi wam tyle radości, ile żadna inna powieść w ostatnich latach, może nawet dekadach". Tak... Książkę czyta się z zapartym tchem, dawno nie miałem w rękach tak mistrzowsko skonstruowanej fabuły - wszystko płynie swoim rytmem - powolnym, bez fajerwerków, ale pomimo tego pozornego braku akcji dzieje się tam tak wiele! Niestety, nie dane było mi wyczuć humoru i ironii, którymi przepełniona jest książka, ale które świetnie widać w kreacji Johna Wayne'a z 1969 roku - jest on o wiele bardziej wyrazisty i przekonujący niż Jeff Bridges!
Sonia Draga 2011
Tytuł oryginału:True grit
Przekład: Robert J. Szmidt
Nawet nie wiedziałam, że "Prawdziwe męstwo" jest na podstawie książki;/ bardzo nie lubię faktu, że część książek wydawana jest w Polsce dopiero po sukcesie filmu. To dosyć smutne.
OdpowiedzUsuńA wracając do "Prawdziwego męstwa". Film podobał mi się bardzo, więc po książkę też sięgnę;)
Ta książka była wydana w Polsce już w 1973 ;) Teraz zmieniono tytuł i dodano filmową okładkę, żeby lepiej się sprzedała :) http://www.biblionetka.pl/book.aspx?id=27439
UsuńSądząc po cenie za jaką kupiłem książkę, można uznać, że sukces filmu nie gwarantuje sukcesu książce (o ile "Prawdziwe męstwo" Coenów przyniosło braciom zarobek w Polsce). Może jest to smutny fakt, że film poprzedza książkę, ale jak widzisz sama - czasem może on zachęcić kilka osób do sięgnięcia po lekturę :)
OdpowiedzUsuń