Okrągłe rocznice mają to do siebie, że wśród fanów wzrasta chęć zakupu tego i owego związanego z kochanym zespołem. Ludzie związani z kapelą zwykle ochoczo starają się zaspokoić to zapotrzebowanie, wydając album w specjalnej edycji, remixy, dotychczas niepublikowane utwory, gadżety, książki, albo po prostu ruszają w trasę świętując wielkie i niepowtarzalne wydarzenie jakim jest x-lecie istnienia. Jak pisałem w poprzednim poście, w zeszłym roku przypadała 20 rocznica śmierci Freddiego Mercury'ego i na rynku polskim prócz książki Laury Jackson (o której pisałem niedawno) oraz innej, wydanej przez Wydawnictwo Dolnośląskie, pojawiła się pozycja w katalogu Sine Qua Non. Fani mają więc w czym wybierać, ale czy powinni poświęcić czas Peterowi Hince'owi?
Aby zrozumieć jak mogła powstać ta książka trzeba poznać postać Hince'a. Otóż ten raczej nikomu nie znany człowiek pełnił przez 13 lat rolę technicznego zespołu Queen i był najbliższym pomocnikiem Freddiego na scenie. Przez 13 lat znosił jego humory, to na nim jako pierwszym wokalista wyładowywał złość za usterki techniczne w czasie wystąpień, to on obrywał statywem mikrofonu, gdy zdarzyło się coś niezaplanowanego. Upokarzany, rugany, właściwie tylko raz usłyszał od Mercury'ego i zespołu podziękowania - było to po występie na charytatywnym koncercie Live Aid, za którego przygotowanie otrzymał pamiątkową tablicę.
Ci, którzy, tak jak ja po lekturze biografii Mercury'ego autorstwa pani Jackson, liczą na zgłębienie tematu, muszę szczerze ostrzec - książka zawiera dokładnie taką treść jak jest napisane na okładce: Moje życie u boku najlepszego zespołu rockowego XX wieku. Nic dodać, nic ująć. Hince pisze o swoich przygodach podczas tras odbywanych w różne zakątki świata, wspomina jakieś śmieszne zdarzenia, ale rzadko kiedy dotyczą one członków Queen, prawie zawsze ich bohaterami są, albo autor, albo jego kumple zza sceny. O "głównych bohaterach" wspomina się jak o zmarłym wuju lub ciotce - niechętnie, ukradkiem, przypadkiem. Do tego dochodzi dość ciężki język - wciągnięcie się i odczuwanie przyjemności z lektury zajęło mi ponad pół książki!
Ale dość narzekania - trochę jednak znalazło się miejsca w Nieznanej historii dla Freddiego, Briana i reszty członków ekipy. Niewątpliwymi ciekawostkami dla polskiego fana Queen może okazać się zdarzenie, gdy w czasie koncertu Hince zastępował (nieudolnie) na gitarze Johna Deacona, podczas gdy ten załatwiał pilnie swoje potrzeby fizjologiczne. Czytelnik dowiaduje się o wypadku samochodowym, w którym uczestniczyli Peter i Freddie, a także poznaje opisy instalacji scenicznych, które nigdy nie ujrzały światła dziennego (wśród nich "fiutowóz" - duża, różowa, falliczna rura, niczym rakieta z placu zabaw*. Więcej uwagi poświęcił autor zespołowi w rozdziale mówiącym o kompletnych klapach koncertowych.
Atutem publikacji jest strona wizualna - czarno-biała okładka z przodu i klimatyczne, klubowe (choć zrobione w czasie dużego koncertu), w ciepłych, delikatnych barwach zdjęcie na końcu, powodują że chce się sięgnąć po książkę Hince'a. Nie jest to wydanie albumowe, ale w środku znajdziemy koło 40 fotografii przedstawiających członków zespołu Queen i samego autora, wszystkie należycie opatrzone opisami z datami i miejscem wykonania - pełen profesjonalizm (wszak Hince, po rozstaniu z muzykami, rozpoczął karierę fotografa).
Sine Qua Non 2012
Tytuł oryginału: Queen: Unseen
Przekład: Aleksandra Machura & Ewa Magiera
*Hince P., Queen. Nieznana historia, SQN, Kraków 2012, s. 137.
0 komentarze:
Prześlij komentarz