poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Kto mógłby napisać dobry polski kryminał, sensację czy thriller polityczny? Kto najlepiej nadałby się na twórcę wielowątkowej intrygi, w której wiele osób posiadających znaczące dla systemu sprawiedliwości państwa funkcje ginie w krwawym zamachu i w większości okazują się oni tylko statystami, przystawką, która ma zmylić tropy? Cóż, nie wiem czy dziennikarz jest najlepszą personą by sprostać tym dość wygórowanym wymogom, ale takiej próby podjął się Piotr Głuchowski. Pisząc już po raz drugi o "przygodach" redaktora Pruskiego - reportera lokalnego dziennika, felietonisty w ogólnopolskim czasopiśmie oraz wykładowcy zwanego przez studentów Wiedźminem - udowadnia, że jest w stanie przeskoczyć poprzeczkę ustawioną na wysokim poziomie.

Kryminał - brzmi to trochę śmiesznie. Zwykle wszystko kręci się wokół zbrodni i poszukiwania przestępcy. I zazwyczaj na tym się kończy. Jedni autorzy budują wokół głównej akcji wątki poboczne, rozwijają świat, w którym bohaterom przyszło popełniać morderstwa i je wyjaśniać, inni okrawają tę część do minimum. Wydaje mi się, że takim poniekąd pogardzanym, wyśmiewanym i pustym gatunkiem kryminał był do publikacji książek Stiega Larssona, który pokusił się o opisanie obyczajowości i społeczeństwa szwedzkiego (zaznaczam, że nie jest to opinia moja, gdyż nie czytałem żadnej z pozycji trylogii, a zaczerpnięta z recenzji, które dość często powtarzają ten fakt). Dzięki temu autorowi kryminał zyskał poważanie, a także możliwość poszukiwania nowych dróg rozwoju. Głuchowski poniekąd podejmuje kierunek zapoczątkowany przez Szweda i zwłaszcza jako dziennikarz nagrodzony Grand Press za reportaże dotyczące władców Korei Północnej nie porzuca swojej ciekawości społeczeństwem, ogromem przejawów jego działalności jak choćby polityką, biznesem, mediami, władzą i drąży je dogłębnie i bezlitośnie, jak człowiek, któremu zawsze będzie mało wiedzy na dany temat.

A fabuła? Byłem ciekaw o czym można pisać na ponad 500 stronach, zwłaszcza gdy w jednej czwartej czy nawet wcześniej otrzymuje się podane rozwiązanie całej zagadki. Opisuje właśnie to co interesuje go najbardziej, czyli relacje jakie tworzą się między ludźmi biznesu, polityki i mediów, jak poszczególne elementy na siebie zachodzą, wpływają, wywierają nawzajem presję, żeby podejmować określone działania. O tym jak społeczeństwo jest otumaniane przez media i bezrefleksyjnie łyka informacje podane w takiej formie i treści, aby wywrzeć na odbiorcach określone wrażenie. O dziennikarzach nie potrafiących używać głowy by samodzielnie dotrzeć do prawdy - szczytem oskarżenia środowiska dziennikarskiego jest to, że zagadkę, w zaledwie kilka dni po zdarzeniu, rozwiązuje dziewczyna, która wcześniej rzuciła studia i wszystkie informacje znajduje w Internecie - światek dziennikarski sięgnął bruku, skoro taki amator i laik rozwiązuje tak skomplikowaną sprawę! Mimo tego, że rozwiązanie poznajemy tak wcześnie, to autor zgrabnie podtrzymuje poziom adrenaliny w ciele czytelnika - prowadzi akcję kilkoma ścieżkami - fałszywą, na którą nabierają się pismaki, a za ich pośrednictwem społeczeństwo, i prawdziwą, ukazując działania władzy, prawdziwych zbrodniarzy i Wiedźmina, który wraz z autorką słusznej teorii zbrodni popełnionej na prawnikach, dąży do ukazania ludziom mechanizmów działania władzy, ogromu interesów, które rozgrywają się w kuluarach, a które, jego zdaniem, powinny dotrzeć do świadomości publicznej, zwłaszcza gdy w imię tych interesów ginie minister i ponad dwudziestu sędziów, prokuratorów, adwokatów, prawników oraz wiele innych postronnych osób tylko częściowo zaangażowanych w sprawę.

Lód nad głową ukazuje świat polityki jako miejsce, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone, a w imię czyichś interesów giną ludzie dążący do prawdy i sprawiedliwości. Ich poświęcenie i ofiara z życia może pójść na marne, gdyż ci ustawieni i posiadający wpływy potrafią uciszyć świadków i finalnie cała sprawa rozchodzi się po kościach, oczywiście według scenariusza przez nich napisanego. Handel wiedzą, znikoma wartość ludzkiego życia wobec interesów osób kryjących się za plecami decydentów, poziom dociekliwości dziennikarzy na poziomie zerowym - taki smutny świat kreuje w swojej książce Piotr Głuchowski. Smutny to obraz i brutalny, ale zarazem nie pozostawiający czytelnika ze złudzeniami, ukazujący na pewno po części prawdę dotyczącą relacji zachodzących na linii biznes-polityka-media. Książka jest wciągająca, kolejne wątki powoli się rozwijają, by się połączyć, poszczególni bohaterowie w końcu wskakują w układance na swoje miejsca. I akcja płynie dość wartko, bez zbędnych przystanków na drodze tej ekspresowej akcji, odkrywając choroby toczące ludzi władzy. Szkoda tylko, że całość kończy się jak szmirowate romansidło...

Agora 2013

0 komentarze:

Prześlij komentarz