środa, 21 sierpnia 2013


Wisława Szymborska jest osobą, która wywołuje we mnie ambiwalntne uczucia. Fascynacja jej poezją miesza się z urazą jaką noszę w sercu na wspomnienie o wieczorze autorskim, po którym stanęłam w kolejce po autograf, jako biedna studentka z zeszycikiem w dłoni, żeby zdobyć podpis Mistrzyni. Odmówiła. Wtedy to był dla mnie cios w serce. Dla mnie ten zeszyt był ważny - tutaj podpisali się inni wielcy literaci tacy jak Stanisław Lem czy Tadeusz Różewicz, tylko ona jedna do złożenia autografu wymagała posiadania tomiku jej wierszy. Wisława Szymborska wydała mi się wtedy osobą zadufaną w sobie i nieprzystępną. Niedawno nadarzyła się okazja do zaglądnięcia w jej sferę prywatną, a mianowicie do "Szuflady", i zweryfikowania swojego stosunku do jej osoby. Wystawa ta zatarła nieco moje niemiłe wspomnienia, ukazując noblistkę jako zwyczajną osobę ze specyficzną pasją - zbieractwem.

Teraz nadarzyła się druga okazja do bliższego poznania Wisławy Szymborskiej - ukazał się Błysk rewolwru, który pokazuje drogę kilkuletniej Ichny do poważnego pisarstwa. Oprócz wczesnych wierszy poetki w książce znalazły się między innymi dziecięce rysunki, pierwsza próba prozatorska, limeryki, epitafia, altruitki, lepieje, adoralia oraz słownik wyrazów obelżywych (nie wiedzieć czemu wynik zabawy z Kornelem Filipowiczem znalazł się w wyborze). W tekstach tych wyobraźnia i koncept spotykają się z problemami warsztatowymi oraz z trudnościami jakie nastręczał Szymborskiej język polski. Oprócz licznych błędów ortograficznych dają się zauważyć opuszczane literki, czego poetce nie udało się wyrugować ze swojego pisarstwa do końca swoich dni - w ostatnim wierszu napisanym na kilka tygodni przed jej śmiercią możemy podziwiać "Holenrów".

Błysk rewolwru wywołał spore poruszenie wśród czytelników. Głosy krytyczne wobec nieposzanowania prywatności Szymborskiej starły się z pochlebnymi opiniami na temat publikacji. Osobiście należę do drugiej grupy - nie widzę nic złego w publikacji wczesnej twórczości naszej Noblistki, warto ją poznać choćby dla prześledzenia dróg jej rozwoju. Choć kilka tekstów (w tym wspomniany wyżej słownik czy Ankietę, czyli konkurs na wygłupianie się bliźnich) z chęcią bym wykreśliła, Błysk rewolwru uważam za pozycję udaną zarówno pod względem merytorycznym, jak i estetycznym. Książka ma atrakcyjną szatę graficzną - rękopisy przeplatają się z fotografiami, wyklejankami oraz rysunkami. Mam jednak wrażenie, że ktoś, kto czuwał nad podpisami przy materiale ikonograficznym, popełnił błąd. Na pierwszy rzut oka widać, że Pierwsze rysunki i pierwsze próbki pisma 4-, 5-letniej Wisławy* są dziełem starszego dziecka i karteczka z próbką pisma zdaje się potwierdzać tę tezę. Adnotacja rok 1930** wskazywałaby, że autorka próbek pisma oraz rysunków miała wówczas około siedmiu lat.

* Wisława Szymborska, Błysk rewolwru, Agora 2013, s. 23.
** Tamże.

Agora 2013

1 komentarz:

  1. Intrygująca pozycja. Chętnie bym ją przeczytała. Tym bardziej, że twórczość Szymborskiej jest mi bardzo bliska.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń