środa, 20 listopada 2013

Jakub Szamałek, tak jak każdy człowiek, a zwłaszcza artysta, dąży do wyrobienia własnego, rozpoznawalnego stylu. Przełamania przeciętności i szarości życia codziennego autor Morza Niegościnnego upatruje w umieszczeniu akcji kryminału w starożytności - pomysł sprawdzany już poniekąd przez pisarzy fantastyki, ale z tym szczegółem, że oni częściej wybierają średniowiecze.

Akcja książki rozgrywa się w okresie greckich wojen o panowanie na Krymie w IV wieku przed naszą erą. Ówczesne intrygi przedstawione przez autora nie różniły się niczym szczególnym od tych przedstawianych w książkach opisujących czasy nam współczesne. Władza, mimo, że sprawowana w mieście-państwie uznawanym za będące pod wpływem greckim niewiele ma wspólnego z demokracją. Archont Satyros rządzi Pantikapajonem niepodzielnie, od czasu do czasu wysłuchując swoich doradców. Jednym z nich jest Leochares, który uciekł wraz z małżonką z Aten - w równym stopniu przed zarazą, co i przed polityką, za mieszanie się w którą tak wielkie wyrzuty robiła mu żona. Przenosiny w nowe miejsce na niewiele się zdały - i tutaj wpadł w sidła podejmowania decyzji o dużym znaczeniu dla państwa. Zmory, przed którymi pozornie udało mu się uciec, dopadły go i jeszcze silniej chwyciły za gardło, ponieważ nieodwołalną decyzją archonta, podkreśloną uwięzieniem jego żony, został zmuszony do wyjaśnienia morderstwa popełnionego na pośle z Teodozji.

Trup i całe dochodzenie są tylko pretekstem do przedstawienia realiów życia na peryferiach cywilizowanego świata. Czytelnik wciągany jest powoli w kulturę starożytnej Grecji, tej znanej nam z podręczników do historii, ale także trochę innej, nie przedstawianej w szkole, być może ze względu rozgrywania się na obrzeżach ówczesnego Świata, na obszarze graniczącym z nieprzewidywalnymi barbarzyńcami. Tutaj właśnie, zupełnie inaczej niż we właściwej Grecji, tej położonej na Peleponezie, świat Taurów i innych koczowniczych plemion przenika cywilizację grecką, która oderwana od ateńskiego matecznika przedstawia zupełnie inny obraz niż ojczyzna. Opisy związane z kulturą grecką, jak moment gdy bohaterowie poszukują mordercy w teatrze gdy trwa tam próba przed widowiskiem czy opis domów archonta i Leocharesa, oddają prawdę historyczną. Reszta, jak pisze sam autor jest fikcją (wyjątkiem jest postać Satyrosa) służącą zaspakajaniu potrzeb zjadaczy kryminałów.

Brawa za próby przybliżenia czytelnikom gatunku kultury greckiej, choć nie wiem czy ktokolwiek będzie traktował Morze Niegościnne jako źródło poznawania obyczajów Greków. Osobiście lepiej poradziłem sobie z przyswajaniem obyczajowości mieszkańców Krymu 300 lat przed narodzeniem Chrystusa niż z najważniejszą w kryminale warstwą intrygi i jej rozwikłania - w pewnym momencie pogubiłem się kto z kim i przeciwko komu spiskuje i trudno mi stwierdzić czy problemem okazała się zbytnia zawiłość zagadki, czy rozproszenie mojej uwagi.

Muza 2013

0 komentarze:

Prześlij komentarz