czwartek, 13 lutego 2014

Ileż kobiet marzy o szalonej miłości - uczuciu intensywnym, mącącym zmysły i nieskończonym! Kochaj mnie jak wariat,/Kochaj mnie jak świr śpiewa Renata Przemyk i pod takim życzeniem zapewne podpisałaby się większość przedstawicielek płci pięknej... A co jeśli to pragnienie by się ziściło i uczucie zaczęłoby się wymykać spod kontroli?

David miał siedemnaście lat, gdy się zakochał. Nie była to jednak romantyczna miłość właściwa dla tego wieku*, lecz uczucie gwałtowne i namiętne, łączące nie tylko dusze, lecz również ciała. Jednak pewnego dnia coś się zmieniło. Jade przeraziła siła tego uczucia, które kazało jej balansować na krawędzi dzieciństwa i dorosłości. Po naradzie rodzinnej Davidowi zabroniono przez miesiąc pojawiać się w domu Butterfieldów. Chłopak, oszołomiony miłością jak środkiem odurzającym, był jak narkoman na głodzie - nie myślał racjonalnie, a jedyne czego pragnął, to być znów obok Jade. Wydawało mu się, że podpalenie jej domu zbliży ich do siebie. Pomysł absurdalny, ale David był dosłownie chory z miłości i kolejne wydarzenia, których był inicjatorem, coraz bardziej przybliżały go do dna... Był jak kula na równi pochyłej - gdy wydawało się, iż w końcu zaczyna układać swoje życie, nie opuszczało mnie przeświadczenie o nieuchronnej katastrofie, którą w pewnym momencie zaczął przeczuwać również sam bohater... 

Miłość bez końca nie jest książką porywającą, ale ma w sobie "to coś". Wspomnienia Davida, bo na nich opiera się fabuła, z początku mnie męczyły, aż nie wiadomo kiedy zaczęłam nerwowo przerzucać kolejne kartki powieści w oczekiwaniu na finał tej smutnej historii. Choć sposób budowania zdań, często wielokrotnie złożonych, nie ułatwiał mi odbioru lektury, nie można odmówić autorowi umiejętności precyzyjnego wyrażania pewnych złożonych zjawisk, emocji; o miłości nie jest łatwo pisać tak, by nie otrzeć się o banał, Spencerowi się to jednak udało. I o ile we wcześniejszych partiach tekstu trudno mi było się zatracić, o tyle zakończenie jest po prostu piękne i wzruszające. 

Na koniec warto wspomnieć również o barwnym tle powieści - lata 60. i 70. w Stanach Zjednoczonych to czas przemian obyczajowych oraz postępującego wyzwolenia, a także powstawania związków zawodowych, strajków pracowniczych oraz widocznych podziałów klasowych. Realia te zostały bardzo zgrabnie wplecione w fabułę, nadając powieści niepowtarzalną atmosferę i przydając jej autentyczności.

Miłość bez końca gorąco polecam, nie tylko na Walentynki!

* W odniesieniu do końcówki lat 70. XX wieku (Miłość bez końca "narodziła się" w 1979 roku)

Muza 2014
Tytuł oryginału: Endless Love
Przekład: Julita Wroniak-Mirkowicz

2 komentarze:

  1. Ja mam wydanie tej książki chyba sprzed 15 albo nawet 20 lat - z okładką, na której namalowano dwa serca. Nigdy tej powieści nie przeczytałam, ale skoro została teraz odgrzebana, to może się skuszę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie gdyby nie wznowienie, nawet bym o książce nie słyszała :)
      PS. Czytałam opis filmu i to chyba jakiś żart. Jak można tak zmienić fabułę i bohaterów?!?!? David mechanikiem samochodowym, który odciąga przyszłą lekarkę od nauki? Nie wiem czy śmiać się, czy płakać. Dobrze, że nie oglądam ekranizacji, bo pewnie niejeden raz spadłabym z krzesła.

      Usuń