poniedziałek, 23 czerwca 2014

W marcu ubiegłego roku niemal cała Polska wstrzymała oddech. Początkowa duma z ekipy polskich himalaistów, która dokonała pierwszego zimowego wejścia na Broad Peak, musiała ustąpić miejsca obawie - Adam Bielecki oraz Artur Małek wrócili po ataku szczytowym do obozu, natomiast Tomasz Kowalski i Maciej Berbeka zaginęli... 

Większość z nas, nieobytych z wysokimi górami, żywiła nadzieję, że wspinacze, mimo znacznego opóźnienia, wrócą. Tak się jednak nie stało. Pojawiło się pytanie o przyczyny tej tragedii, której dopatrywano się w zerwaniu braterstwa liny, jest bowiem wiadome, że czteroosobowa ekipa podzieliła się na dwa zespoły, które też z czasem się rozkruszyły. Rozpoczęła się medialna nagonka na Adama Bieleckiego, bo - jak sam mówi - jego winą jest to, że... przeżył. Tak już bowiem jest w Polsce, że bohaterami są nie ci, którzy dokonują wzniosłych czynów, ale ci, którzy giną, z czym po wydarzeniach z kwietnia 2010 roku trudno się nie zgodzić... Mnie samej ciężko było osądzić to, co stało się na Broad Peaku - z jednej strony w duchu oskarżałam Bieleckiego, z drugiej jednak rozgrzeszałam go, tłumacząc sobie, że jak było naprawdę wiedzą tylko ci, którzy tam byli, czyli ci, którzy zamilkli na wieki. Mimo to Polski Związek Alpinizmu przygotował raport, w którym jednoznacznie wskazał winnego. Cała sprawa byłaby zamknięta, gdyby nie fakt ukazania się książki Jacka Hugo-Badera Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak, po którą sięgnęłam z entuzjazmem i nadzieją na poznanie kulisów nie tylko wyprawy po ciała Berbeki i Kowalskiego, ale przede wszystkim śmierci wspinaczy, która dla mnie nadal pozostawała zagadką.

Fakt, iż Długi film o miłości... wyszedł spod pióra Jacka Hugo-Badera, który wziął udział w wyprawie poszukiwawczej, wywołał we mnie spore zdziwienie - autor kojarzył mi się z reportażami o krajach byłego Związku Radzieckiego, ponadto góry takie jak Karakorum wymagają czegoś więcej niż dobrych chęci, a raczej chęci napisania dobrej książki. Baderowi jednak udało się przekonać organizatora przedsięwzięcia (Jacka Berbekę, brata Maćka) do swojego uczestnictwa w wyprawie. Reporter był jednak wyłącznie obserwatorem, niewpływającym na przebieg wyprawy "ratunkowej". Z tym też wiązało się jego wyobcowanie w grupie poszukiwawczej, o którym niejednokrotnie wspomina, choć główną przyczyną były niewątpliwie wypowiedzi dla "Tygodnika Powszechnego", ujawniające jego ignorancję wobec tematyki górskiej i krzywdzące tych, którzy jechali po to, by zapewnić zmarłym himalaistom godny pochówek, a nie dla rekreacji czy zaistnienia w mediach. Trudno jednak uniknąć rozgłosu zezwalając na towarzystwo reportera, dla którego wyprawa była niczym innym jak dobrym materiałem na książkę. Dlatego też Hugo-Bader zżymał się niejednokrotnie, gdy współtowarzysze wyprawy nie chcieli się przed nim otwierać, wręcz zamykali się w sobie. Po co więc dopuścili go do uczestnictwa w tak delikatnej i bolesnej misji? Jak twierdzi sam zainteresowany - dla pieniędzy, Jacek Berbeka odpiera zarzuty, twierdząc, że wkład finansowy reportera ledwo pokrył koszty jego uczestnictwa*. Jak było naprawdę, tego czytelnik Długiego filmu o miłości... się nie dowie, podobnie jak tego, co wydarzyło się na Broad Peaku i kto ponosi winę za śmierć Tomka Kowalskiego i Maćka Berbeki. 

Hugo-Bader dotyka tematu z różnych stron, rozmawia z tymi, którzy przeżyli oraz z bliskimi zmarłych himalaistów, przesłuchuje nagrania rozmów z Krzysztofem Wielickim, śledzi jazgot w mediach, a zwłaszcza wpisy na forach internetowych - część z nich zamieszcza między rozdziałami książki - ale osąd nie jest łatwy. Z jednej strony autor powtarza tezy o złamaniu przez Bieleckiego braterstwa liny, pisze o jego ambicji i pragnieniu bycia tym pierwszym, który zamelduje kierownikowi wyprawy zdobycie szczytu, z drugiej strony rozgrzesza go, tłumacząc wpływ braku tlenu na organizm człowieka, który powoduje spadek racjonalnego myślenia i wolę przeżycia za wszelką cenę. Krytyka nie omija również nieżyjących już zdobywców Broad Peaku, którzy przeliczyli się ze swoimi możliwościami; mam wrażenie, że tylko Artur Małek jakimś cudem uniknął niekorzystnego rozgłosu i wyszedł z tej całej zawieruchy obronną ręką. 

Długi film o miłości. Powrót na Broad Peak to nie tylko relacja z wyprawy poszukiwawczej, ale również próba odtworzenia ataku szczytowego i znalezienia odpowiedzi na pytanie, którym rok temu żyła cała Polska. Ale jednoznaczna ocena marcowych wydarzeń na Broad Peaku jest niemożliwa, bo jedyni świadkowie - góry - milczą, choć dla naszego "eksperckiego" narodu, przesiąkniętego negatywną energią i zawiścią, nie jest to przeszkodą do wydawaniu wygodnych osądów. Reportaż Hugo-Badera to wreszcie także wielowymiarowy obraz himalaizmu, przepełnionego niezrozumiałą dla zwykłego śmiertelnika miłością do gór, żądających niekiedy zapłaty najwyższej ceny... 

Znak 2014 


Oprócz wywiadu przywołanego w przypisie polecam również drugi, z autorem książki: http://kulturaliberalna.pl/2014/06/10/prostu-musialem-byc/

4 komentarze:

  1. Niezwykle udana pozycja. Pióro HB bardzo mi pasuje... Połknęłam książkę jednym tchem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. "Długi film o miłości..." był moim pierwszym spotkaniem z jego "piórem" i przyznam, że trochę się rozczarowałam. Wszechobecne zachwyty zapowiadały coś wbijającego w fotel, a ja otrzymałam "zaledwie" dobry reportaż. Może rozbuchane ego JHB i jego drażniąca pogoń za dobrym tematem przyćmiły mi obiektywny osąd...

      Usuń
  2. Cała sprawa bardzo mnie poruszyła i jestem bardzo ciekawa książki, którą tak wiele osób poleca. Z pewnością w najbliższym czasie przeczytam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Nie znam tego autora, ale mam koleżankę która uwielbia takie podróżnicze klimaty, więc może polecę jej ten tytuł :)

    OdpowiedzUsuń