niedziela, 17 sierpnia 2014

Okładka Zabawki Boga długo zniechęcała mnie do sięgnięcia po książkę. Przyczyna nie tkwiła w estetyce, a sugerowanej przez tytuł oraz fotografię na okładce religijnej tematyce, a od niej zwykle stronię. Wszelkie obawy przezwyciężyła jednak moja ciekawość świata, opis Zabawki Boga sugerował bowiem, iż jest to książka podróżnicza. Jak się okazało, zarówno blurb jak i okładka mówiły prawdę, choć nie do końca...

Tadeusz Biedzki, przedsiębiorca i podróżnik, otrzymuje list od przyjaciela, który został zakonnikiem. Andrzej natrafił na ślad artefaktu z czasów Chrystusa, ale stan zdrowia nie pozwala mu na podjęcie próby zlokalizowania go. Jest przekonany, że odnalezienie pamiątki po Jezusie wstrząsnęłoby światem religii i nauki. Adresat listu wraz z żoną Wandą wyrusza więc w podróż do klasztoru na Synaju, by odebrać wskazówki i ruszyć w dalszą drogę przez Jerozolimę, Efez i Prowansję do Lalibeli, gdzie... no, właśnie - czy uda mu się wydobyć drewnianego osiołka na światło dzienne?

Wbrew początkowym obawom Zabawki Boga nie zaliczyłabym do literatury religijnej, główny motyw został bowiem zrównoważony wątkiem podróży. Kto jednak po tej książce spodziewa się klasycznej literatury podróżniczej (a to sugeruje szata graficzna - spora ilość fotografii, mapy, schematy), może być zawiedziony. Wprawdzie autor wędruje niemal od pierwszej do ostatniej strony, zakończenie jednoznacznie wyklucza ten gatunek (nie będę zdradzać szczegółów, by nie odbierać kolejnym czytelnikom radości z odkrywania). A zatem - sensacja? Wprawdzie i takie wątki się pojawiają, ja bym jednak Zabawki Boga nie położyła na księgarnianej półce obok książek Ludluma, Grishama czy Clancy'ego. Jeśli musiałabym zaszufladkować tę pozycję, określiłabym ją jako powieść (!) historyczno-podróżniczą (w tej właśnie kolejności). Biedzki z powodzeniem połączył historie z kilku stuleci (I, XII-XIII oraz XXI w.), odmalowując właściwe im realia i przedstawiając kolejnych bohaterów: Jefraima, Rajmunda, Frumencjusza oraz Andrzeja. Nie można odmówić autorowi talentu w sugestywnym przedstawianiu starożytnych miast oraz erudycji niezbędnej do podjęcia się tego niełatwego zadania. Całość nieco psuje zakończenie, które nie do końca przypadło mi do gustu, nie mogę jednak powiedzieć, żeby mnie nie zaskoczyło, co poczytuję za plus.

Zabawka Boga utwierdziła mnie w przekonaniu, że niczego (i nikogo!) nie powinno się oceniać po pozorach. Niewiele brakowało, a nie dałabym szans książce, która okazała się bardzo udaną podróżą nie tylko przez kraje odwiedzone przez Biedzkiego, ale i przez historię chrześcijaństwa. 

Bernardinum 2013

3 komentarze:

  1. Również dałam szansę tej książce i nie żałuję :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mnie również ta książka bardzo pozytywnie zaskoczyła:)

    OdpowiedzUsuń
  3. Wasze wypowiedzi tylko potwierdzają tezę, że okładka jest wizytówką książki. Nieadekwatna do gatunku bądź nieestetyczna może przekreślić nawet najlepszą książkę, bo nie zachęci czytelnika do rozchylenia stron ukrytych między jej skrzydłami.

    OdpowiedzUsuń