środa, 17 grudnia 2014

Moja przygoda z rosyjską literaturą zaczęła się od fascynacji współczesnymi topowymi antykremlowskimi pisarzami, a biorąc pod uwagę moje jeszcze niedawne zainteresowanie fantastyką powinienem był rozpocząć od Dmitry'a Glukhovsky'ego albo braci Strugackich. Ale zaczęło się od Sorokina, następny był Pielewin, później Strelnikoff, a ostatnio usiłowałem zaprzyjaźnić się z prozą Prilepina. Zdecydowanie najlżej czyta się z nich tego pierwszego, co nie odbiera mu powagi poruszanych kwestii, choć robi to często w zabawny sposób. Najcięższy wydaje się być Pielewin (z prozą Prilepina jak na razie tylko raz miałem okazję obcować), dlatego też obawiałem się Batmana Apollo, mając w pamięci niedawne wspomnienie o jego Generation P. Najnowsza książka Pielewina okazała się jednak bardziej przystępna niż poprzednia lektura.

Akcja Batmana Apollo rozgrywa się wśród rosyjskiej społeczności wampirów. Może to smutna konstatacja, ale ich życie (he he, życie!) niewiele różni się od życia przeciętnego człowieka, poza tym, że wampiry są długowieczne (o nieśmiertelności nie mogą marzyć nawet te będące na samym szczycie ich hierarchii) i żyją zdecydowanie w większym dostatku niż śmiertelnicy (cóż, przepych tłumaczony jest koniecznością wywołania porażającego wrażenia ogromu, bezkresu i bezmiaru władzy nad światem żywych). O ich randze w społeczności decyduje pełniona funkcja i staż na danym stanowisku, zupełnie jak u nas. I tak jak w świecie ludzkim, kochankowie władców posiadają możliwość wpływania na ich decyzje. Więc czym różni się ta książka, a właściwie jej bohaterowie, od bohaterów ludzkich?

Cóż, została ona napisana z perspektywy wampira, więc i występują w niej zwroty związane z tym środowiskiem. I choć bez problemu odnajdujemy w używanych przezeń wymyślonych - i wymyślnych - terminach odpowiedniki w naszym języku, to radość sprawia odkrywanie co oznacza bablos, czarny szum czy krzyk Wielkiej Myszy. Wprawdzie na początku, dla ułatwienia, otrzymujemy słownik z tymi najważniejszymi hasłami, ale kto czyta instrukcję obsługi przed użyciem sprzętu? Ja zwykle czytam, ale i tak miałem niezłą zabawę w trakcie lektury odkrywając złożoność znaczeń poszczególnych terminów. Zresztą, Batman Apollo wydawał się być wręcz przesycony analogiami odnajdywanymi w świecie realnym. I tak jak pisze wydawca na okładce, jest to satyra na Rosję i Putina, ale ja dorzuciłbym jeszcze Stany Zjednoczone i generalnie świat zachodni.

Pielewin krytycznie patrzy na świat i ojczyznę, a także sięga do tak wielu zagadnień związanych z życiem człowieczym takich jak śmierć, życie po niej, religia czy konsumpcjonizm, że dużym problemem jest zgłębienie ich wszystkich. W moim odczuciu powieść jest jednak przede wszystkim przewodnikiem po relacjach zachodzących na wielu płaszczyznach: władza-jednostka, relacje damsko-męskie, nauczyciel/mistrz-uczeń, zwierzchnik-podwładny. Indywiduum, któremu przyszło oprowadzać czytelnika po miejscami smutnym, a miejscami bardzo wesołym i zabawnym świecie, został Rama II - poznajemy go jako wampirzego żółtodzioba, który zostaje wmanewrowany w naukę zawodu niewdzięcznego i nielubianego - fachu nurka. W szkoleniu, prowadzonym w zamku hrabiego Drakuli w Transylwanii, prócz ucznia z Rosji uczestniczą również Francuzi (troje teletubisiów - jak zabawnie nazwano homoseksualistów) oraz wampirzyca ze Stanów Zjednoczonych. Pełen żądz Rosjanin bezproblemowo ulega wdziękom Amerykanki i choć średnio zdaje sobie z tego sprawę (lub nie chce, aby dotarło to do jego świadomości) zostaje przez nią bezwzględnie wykorzystany. W tej scenie można doszukiwać się ukrytego podtekstu - czy Rosja, jej władze specjalnie ogłupiają, oszukują, ukrywają ważne informacje, czy to społeczność Zachodu jest tak inteligentna, świetnie poinformowana, ale zarazem przebiegła i potrafiąca wykorzystać swoje zalety, aby pozyskać interesujące przedmioty czy wiadomości? Czy kampanie reklamowe oraz emitowane przez telewizję programy nie służą do wywołania wśród mieszkańców Rosji określonych reakcji na pewne czynniki? Czy obywatele nie są sterowani przez Kreml? Taką rolę telewizji wydaje się prezentować Enlil Maratowicz, początkowo pełniący rolę opiekuna, bezpośredniego przełożonego i swoistego guru wprowadzającego młodego wampira Ramę w tajniki zawodu, który składa zlecenie na kampanię medialną mającą na celu zmianę postrzegania świata przez rosyjskiego obywatela na taki jaki odpowiada jemu - zleceniodawcy, a w domyśle władzy (Kremlowi).

Co z całego ogromu przemyśleń i refleksji, które udało się wyłowić z przekazu Pielewina, najbardziej zapadło mi w pamięć? Zdecydowanie obraz zderzenia mentalności rosyjskiej i Zachodniego człowieka-wampira oraz wszechogarniające świat powieści cierpienie. Autor mocno podkreśla swego rodzaju zacofanie w postrzeganiu świata, łatwowierność, brak zainteresowania światem, brak ambicji. I to może nie tyle chodzi o wszystkie wampiry z Rosji, bardziej dotyczy to tych młodych, takich jak Rama - jego dużo starszy i bardziej doświadczony przyjaciel Enlil Maratowicz nie wykazuje naiwności, wie jak rządzić ludźmi, jakie sztuczki PR stosować wobec nich, aby uzyskać pożądane cele. Podstawą działania zdają się być słowa bardzo często powtarzane w książce: normalny wampir nie stara się wiedzieć więcej, niż wymagają tego okoliczności. Stara się wiedzieć jak najmniej1. Ci starsi bezceremonialnie wykorzystują swoją wiedzę i bez zmrużenia oka zabawiają się kosztem nowicjuszy. A że niekiedy jest na co "popatrzeć" i z czego się pośmiać, to i undead (najwyższy stopień wampirzego wtajemniczenia), i czytelnik są kontenci. 

Jeśli chodzi o cierpienie, to jest ono zarówno źródłem całego nieszczęścia ludzkiego, jak i dostarczycielem upragnionego bablosu, swego rodzaju nektaru bogów, narkotyku pozwalającego wampirom osiągnąć odprężenie. W końcu staje się ono również udziałem Ramy, który nie potrafi albo nie chce poddać się zaleceniom Enlila. Zdobywa wiedzę, która tylko pogłębia jego niezadowolenie ze świata. Zrywając coraz więcej owoców z drzewa poznania dobra i zła tylko obniża swoje poczucie własnej wartości i odkrywa, że świat, w którym żyje, jest wielką mistyfikacją zorganizowaną dla przyjemności jego zarządcy - Batmana Apollo (Putin?). Trudno nie odnieść się również do bezpośrednich aluzji Pielewina do ustroju Rosji i Putina. Kwiatki takie jak: Mamy gości z Francji. Nie kompromituj Rosji. Bo jeszcze pomyślą, że mamy tu ustrój niewolniczy.2 Kodeks, Rama, kodeks. Złożyliśmy przysięgę. Myślisz, że to dla nas puste słowa? Chociaż u was w Rosji wszystko jest inaczej.3 Rosyjskie wampiry podlizują się zachodnim i w związku z tym niekiedy okazują sobie życzliwość. Ale tylko wówczas kiedy my [tu: francuskie wampiry - przyp. mój] to widzimy.4

Na koniec warto zaznaczyć, że okładka nie tylko cieszy oko, ale również jest ściśle powiązana z fabułą, zarówno w tej powierzchownej warstwie, jak i tej ukrytej między słowami. Zdecydowanie nie jest to pozycja rozrywkowa, którą można przeczytać i natychmiast odstawić na półkę, aby kurzyła się. W mojej głowie może nie wprowadziła zawieruchy, ale zmusiła do zastanowienia się nad kilkoma kwestiami. A problemów, które Pielewin porusza w powieści, jest całe mnóstwo. Dla mnie Batman Apollo to połączenie Matrixa i Incepcji Nolana w rosyjskich realiach, nie tylko okresu rządów Putina. I to chyba najlepsza rekomendacja.

Wydawnictwo Literackie 2014

Tytuł oryginału: Betman Apołło
Przekład: Ewa Rojewska-Olejarczuk

1 Wiktor Pielewin, Batman Apollo, Wydawnictwo Literackie, Kraków 2014, s. 233.
2 Ibidem, s. 234.
3 Ibidem, s. 236.
4 Ibidem, s. 240.

1 komentarz:

  1. Wampiry w Rosji... To musi być coś! Przyznaję, że z literaturą rosyjską nie jestem zbyt dobrze obeznana i rzadko po nią sięgam, ale ta pozycja strasznie mnie zainteresowała :)

    OdpowiedzUsuń