środa, 3 grudnia 2014


Na wieść o moich planach wakacyjnych (kierunek: Bułgaria) wszyscy reagowali podobnie - wypowiadaną z uśmiechem zrozumienia frazą: "Aaa, Złote Piaski". Nie, ani Złote Piaski, ani Słoneczny Brzeg nie rozpalały mojej wyobraźni w takim stopniu jak wizja spotkania krasek i żołn (tak, to był mój priorytet!) oraz chęć zdobycia Wichrenu, najwyższego szczytu Pirinu, drugiego na liście najwyższych gór Bułgarii. Te dwa cele przyświecały moim planom urlopowym - w chwili gdy pojawił się pomysł o wyjeździe nic więcej na temat tego kraju nie wiedziałam. 

Na jakiś czas przed wyjazdem zaopatrzyłam się w książkowy przewodnik, który dla mnie jest absolutnie niezbędny. Używam go nie tylko podczas podróży, ale i w czasie opracowywania strategii wyjazdowej, którą uważam za nieodzowną, gdyż nie lubię tkwić w jednym miejscu, jestem bowiem zachłannym eksploratorem. Przed wyjazdem opracowuję trasę, nanoszę na mapę miejsca warte odwiedzenia, robię notatki. Przewodnik jest dla mnie starterem, od którego zaczynam planowanie, informacje znalezione w sieci są jedynie jego uzupełnieniem. 

Ponieważ podczas wypadu na Krym przewodnik Bezdroży sprawdził się bez zarzutu, tym razem również sięgnęłam po publikację tego wydawnictwa. Książka Bułgaria. Pejzaż słońcem pisany już przy pobieżnym kartkowaniu utwierdziła mnie w przekonaniu, że obrałam dobry kierunek, kraj ten jest bowiem bardzo zróżnicowany, zarówno w kwestii ukształtowania terenu, jak i różnorodności obiektów. Morze, liczne pasma górskie, jeziora, rezerwaty przyrody, jaskinie, skalne klasztory i cerkiewki, meczety, łaźnie, grobowce trackie oraz akwedukty to tylko niektóre ze skarbów Bułgarii. Nie można nie wspomnieć o ludziach, życzliwie nastawionych i skorych do pomocy. Przez szybę samochodu pytaliśmy o drogę - zaraz na środku ulicy (!) materializował się człowiek objaśniający trasę. Chcieliśmy zobaczyć "susliki" - wykonywano telefon do osoby zajmującej się introdukcją tych uroczych ssaków z prośbą o sprecyzowanie lokalizacji siedlisk. Dla nas, ludzi Zachodu, rzecz niepojęta.

Klejnocik
©poczytajka

Niezapomniane spotkanie na półwyspie Kaliakra
©poczytajka

Zadziwiła mnie również ilość czeszm, czyli ogólnodostępnych ujęć wody pitnej w postaci kraników - czasem zadaszonych, innym razem jedynie wyrastających z niewielkiego murku. Co ciekawe, były one zlokalizowane zarówno w miastach, jak i na wsiach czy wzdłuż dróg, przez co kilka lewów zostało w kieszeni (woda ta z powodzeniem zastępowała "mineralkę"). Ponieważ bilans zwykle musi się wyrównać, na paliwie nie dało się zaoszczędzić - drogi są tak oznakowane, że część znaków kierunkowych znajduje się albo wśród liści, albo jest ustawiona pod nieprawidłowym kątem do kierowcy, przez co ten błędnie interpretuje kierunek jazdy i skręca w niewłaściwą odnogę. Autor przewodnika wspomina również o złym stanie dróg, po przejechaniu całej Bułgarii trudno się z nim nie zgodzić. O ile większość dróg nie pozostawia nic do życzenia, o tyle drogi górskie, urozmaicone wyrwami, spowalniają kierowcę do prędkości 10-20 km/h lub każą zawrócić (tak było w przypadku drogi do Diabelskiego Mostu gdzie unijna droga nagle zamieniła się w błotnistą, nie do przebycia dla zwykłej osobówki). Warto jednak zagryźć zęby i dotoczyć się do miejsc takich jak np. Madżarowo, niestety nieopisane w przewodniku, prawdopodobnie ze względu na nieciekawą atmosferę panującą w miasteczku, a przynajmniej w jego części. Powybijane szyby, opuszczone budynki nadają mu klimat miasta-widma, my jednak pojechaliśmy tam po to, aby zobaczyć sępy. Było warto, ich widok - niezapomniany!

Czeszma
©poczytajka


Przyroda Pirinu
©poczytajka

Poza typowo przyrodniczymi miejscami odwiedziliśmy również figurujące na liście UNESCO Nesebyr oraz wspaniały, monumentalny Rilski Monastyr, a także zobaczyliśmy sporo fascynujących formacji skalnych - Stobskie Piramidy, skalne grzyby, takież klasztory i cerkiewki, wreszcie skalne miasto Bełogradczik, a także najbardziej spektakularne ze wszystkich Czudnite Mostowe, czyli naturalne mosty o długości kilkudziesięciu metrów. Wspomnianego wcześniej Wichrenu nie dane nam było zaliczyć - zły start spowodowany... tak!, niejasnym oznaczeniem szlaku (nie byliśmy jedynymi zdezorientowanymi), spowodował znaczne opóźnienie, w efekcie czego utknęliśmy na uroczej polance obserwując i fotografując ptaki. Bardziej efektywna była wycieczka w masyw Riły, gdzie "zaliczyliśmy" Sedemte Ezera (niestety również nie znalazły się w przewodniku) - przepiękny szlak ciągnący się wzdłuż górskich jezior, ciekawszy tym bardziej, że do miejsca naszego startu, czyli na wysokość ponad 2100 m n.p.m. wyjechaliśmy... wyciągiem krzesełkowym!

Czudnite Mostowe (skalę odniesienia stanowią ludzie)
©poczytajka

Na szlaku w Pirinie
©poczytajka

Schronisko Sedemte Ezera w Rile
©poczytajka

Rilski Monastyr
©poczytajka

Większość odwiedzonych miejsc jest efektem dobrze odrobionej pracy domowej - gdyby nie wnikliwa lektura przed wyjazdem, zapewne o wielu z nich nie dowiedzielibyśmy się. Przewodnik Bułgaria. Pejzaż słońcem pisany okazał się nieocenionym towarzyszem naszej wycieczki - na bieżąco sprawdzałam w nim wiele informacji, od opisów miejsc przez informacje praktyczne po mapki. Część informacji zdezaktualizowała się - dysponowałam książką z 2011 roku. Od tego czasu wzrosły ceny, w Widyniu otwarto graniczny most na Dunaju, od kierowców nie wymaga się już zielonej karty, a na granicach nie wydaje kart statystycznych. 

Teraz, kiedy wrześniowy pobyt w Bułgarii jest już tylko wspomnieniem, książka pozostała pamiątką, do której czasami wracam. Sięgam do przepisów kulinarnych (muszę w końcu przyrządzić kawarmę oraz banicę!), do grup muzycznych wymienionych w przewodniku... Informacje krajoznawcze są mocną stroną przewodników Bezdroży - są wszechstronne i rzetelne. Wśród nich znalazły się nie tylko wyżej wymienione zagadnienia, ale także zarys historii kraju, informacje geograficzno-przyrodnicze, a także charakterystyka języka, literatury, architektury czy zwyczajów ludowych i licznych festiwali (np. Festiwalu Arbuzów czy Róż). Ponieważ Bułgaria jest ważnym producentem wina oraz rakiji, nie zabrakło charakterystyki tych trunków, co znacznie ułatwiło nam zakupy.

Sięgając po Bułgarię. Pejzaż słońcem pisany spodziewałam się określonego standardu, znanego mi z Krymu. Półwyspu rozmaitości. Nie zawiodłam się. Jestem pewna, że to niewielkie, lekkie wydawnictwo z granatowo-pomarańczową okładką pojedzie ze mną w jeszcze niejedną podróż.

Pożegnanie lata w ujściu rzeki Weleki
©poczytajka

Bezdroża 2011

4 komentarze:

  1. Pięknie :) Rozmarzyłam się i zatęskniłam za podróżami w nieznane. Bułgaria to jeden z tych krajów, który od dawna mnie fascynuje, i który zamierzam zwiedzić. Przewodnik będzie wspaniałym prezentem na planowany majowy wypad 2015. Już nie mogę się doczekać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie mogłabym się doczekać! Chętnie zawitałabym tam z powrotem, bo dwa tygodnie to stanowczo za mało na choćby pobieżne zwiedzenie tak różnorodnego kraju (my objechaliśmy go dookoła, bez zaglądania do jego centralnej części). Przez to ptaki pozostają moim wyrzutem sumienia - tyle się przygotowywałam na ten wyjazd, a na miejscu nie wykorzystałam możliwości jakie były mi dane ze względu na to, że byłam w pobliżu ostoi wielu ważnych dla mnie gatunków (żałuję, że nie drążyłam tematu krasek), niestety, czas gonił.
      A Ty na ile się wybierasz i w który region?

      Usuń
  2. Po pierwsze: piękne zdjęcia! Po drugie: to musiały być mimo tych nieosiągniętych celów świetne wakacje. Po trzecie: muszę koniecznie opowiedzieć bratu o tej serii ponieważ on też jest takim zapalonym podróżnikiem. Sama nigdy nie planowałam Bułgarii ale może powinnam dać jej szansę i przestać być takim ignorantem. Tak - pewnie powinnam tak zrobić :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję! Po cichu marzę o tym, żeby moje zdjęcia kiedyś trafiły do jakiejś publikacji ;)
      Tak, to były świetne wakacje, choć chwilami przypominały maraton. Niestety, decydując się na taką formę wyjazdu, trzeba liczyć się z tym, że sporo czasu spędzi się na samochodowym fotelu. Ja jednak jestem zachłanna i jak gdzieś jadę, to chcę zobaczyć jak najwięcej, nie licząc się z kosztami (na dłuższą metę jest to bardzo męczące) takiej pogoni. W efekcie po urlopie byłam bardziej zmęczona niż przed i odpocząć mogłam dopiero w kolejny weekend (po powrocie o 2 w nocy już o 7 miałam pobudkę do pracy).
      PS. Ja również nie planowałam Bułgarii. Od lat planuję Gruzję :)

      Usuń