Ostatnio coraz mniej czasu poświęcam na pisanie recenzji, bo pochłania mnie przyroda - porzucona pasja z dzieciństwa, do której wróciłam po wielu latach. Również lektury coraz częściej dobieram pod tym kątem, dlatego z entuzjazmem sięgnęłam po Chrapiącego ptaka. Początkowo nie mogłam wciągnąć się w historię rodziny Heinrichów, ale nawet nie zauważyłam kiedy zostałam pochłonięta bez reszty. Kolejne nazwiska zaczęły być rozpoznawalne, a poszczególne elementy opowieści zaczęły się układać w jedną całość.
Gerd Heinrich, ojciec autora, był uznanym przyrodnikiem i badaczem gąsieniczników. W celach badawczych wyprawiał się na Bliski Wschód, do Azji Południowo-Wschodniej i Afryki, a trzeba pamiętać, że w pierwszej połowie XX wieku egzotyczne podróże nie były czymś powszechnym. Dla swoich ukochanych gąsieniczników - a oficjalnie w celu pozyskiwania eksponatów dla muzeów przyrodniczych - był w stanie znosić miesiące niewygód i porażek. Na ołtarzu swojej pasji w pewnym sensie złożył również swoje dzieci, które na kilka lat oddał do szkoły z internatem, żeby móc wyruszyć na kolejną wyprawę. W Domu Dobrej Woli Bernd przez długi czas nie mógł się zaaklimatyzować i jedynie ucieczki w świat przyrody pomogły mu zachować równowagę w miejscu, które było dla niego obce i w którym nie czuł wsparcia najbliższych (zwłaszcza uderzyło mnie wspomnienie o tym jak chłopak poprosił ojca o przysłanie na gwiazdkę "pasa, ołówków i pasty do zębów" i nie otrzymał ich).
Gerd miał serce jedynie do kobiet (był bardzo kochliwy, a prawdziwym darem od losu była tolerancyjna żona, która kochance męża potrafiła zrobić awanturę o porzucenie go, podczas gdy ten powinien skupiać się na pracy badawczej, a nie na przeżywaniu zawodu miłosnego) i do swoich gąsieniczników. Bernd wielokrotnie był dla niego powodem zawodu, bo realizował się w bieganiu i w nowoczesnym nurcie biologii, co ojciec poczytywał niemal za świętokradztwo i odwrócenie się od tradycji rodzinnej. Niełatwo było młodemu Berndowi, ale - jak wspomina - to właśnie spory z papą ukształtowały go i pomogły mu skrystalizować własne poglądy pozostające w zgodzie z zaszczepionymi przez ojca wartościami.
Chrapiący ptak to książka trudna do sklasyfikowania. Jest to zarówno autobiografia Bernda, jak i biografia Gerda Heinricha, a przy tym saga (choć jednotomowa, ale jakże obszerna) rodu Heinrichów, książka popularnonaukowa, pełna nazw gatunkowych i opisów przyrody, a po części również powieść przygodowa z dość licznymi elementami komizmu sytuacyjnego. Wspomnę choćby o przygodzie Gerda, który podczas zawieruchy wojennej ukrywał się w lesie i mimowolnie był świadkiem dezercji żołnierzy niemieckich. W efekcie zbiegu okoliczności został obdarowany przez sprzyjający los nie tylko zapasami żywności, ale również maszyną do pisania i skrzynką Krzyży Żelaznych, których użył później jako waluty. Trzeba przyznać, że Gerd zdecydowanie urodził się pod szczęśliwą gwiazdą, bo takich szczęśliwych zrządzeń losu doświadczył w swoim barwnym życiu wiele razy.
Zakochałam się w tej książce, w jej autorze - jego sposobie snucia opowieści, osobowości, uporze i podejściu do przyrody. Z zafascynowaniem czytałam o jego udanej próbie przedzierzgnięcia się z "konusa z lasu" w sportowca, a w rozbawienie wprawił mnie pomysł pomalowania wieży ciśnień na terenie znienawidzonej szkoły na pamiątkę swojej w niej obecności oraz - iście "psychologiczne" - podejście do wypełniania formularzy aplikacyjnych na studia, w wyniku czego prawie wszystkie uczelnie nie były zainteresowane jego kandydaturą na studenta. W kwestii podejścia do przyrody poczułam niesamowitą nić porozumienia, mimo iż autor w latach młodzieńczych wybierał jaja i pisklęta z gniazd, a także uśmiercał ptaki. Jak jednak napisał po latach, w parze z zapędami myśliwskimi szło uwielbienie dla nieszczęsnych stworzeń i świadomość, że "wiedza jest ważna, a nie da się jej zdobyć tanim kosztem"*.
Jedno jest pewne - chcę więcej! Na mojej półce czeka zachwalane przez wszystkich Wieczne życie, ale wiem, że na tej książce nie poprzestanę. Dla Bernda Heinricha jestem nawet w stanie mozolnie przedzierać się przez oryginalne wydania! Wam jego książki gorąco polecam, choć dla kogoś nie zainteresowanego przyrodą Chrapiący ptak może być niełatwą lekturą.
Na koniec przytoczę jedną z licznych mądrych myśli zawartych na kartach książki:
Myślę, że dzieci samorzutnie interesują się światem naturalnym, tyle że często skłonność ta więdnie z powodu braku kontaktu z nim. Inne rzeczy wypełniają pustkę, kiedy chłonne umysły dzieci łakną poznania świata.**
Warto wziąć te słowa pod rozwagę i zamiast smartfona czy tableta podarować dziecku swój czas i zaszczepić w nim ciekawość świata tak, jak Gerd Heinrich zaszczepił w swoim synu.
Czarne 2016
Tytuł oryginału: The Snoring Bird: My Family's Journey Through a Century of Biology
Seria: Menażeria
Przekład: Michał Szczubiałka
* B. Heinrich, Chrapiący ptak. Rodzinna podróż przez stulecie biologii, Wołowiec 2016, s. 405.
** Jw., s. 256.